O wyspie Sal
na Wyspach Zielonego Przylądkach już pisałem, dziś jednak chciałbym powrócić do
tego miejsca i przedstawić rybacką wioskę Palmeiro.
Mimo, że nie ma w niej turystycznych atrakcji - a może właśnie, dlatego – jest ona na szlaku każdej wycieczki po wyspie.
Dzieje się tak, gdyż w tym miejscu jest jedyny port na wyspie.
Odpływają z niego wycieczki katamaranem, prom na inne wyspy archipelagu oraz miejscowi rybacy.
Wycieczka na inne wyspy Zielonego Przylądka promem to rozwiązanie najtańsze, ale i nieprzewidywalne.
Z portu w Palmeiro statki odpływają bez rygorystycznego rozkładu kurów.
Po prostu trzeba się do niego udać i zapytać, kiedy i dokąd odpływa najbliższy statek.
Dobrze także nie obierać konkretnego celu podróży, chyba, że możemy pozwolić sobie na dni lub tygodnie czekania.
Jeśli zależy nam na czasie, dowiedzmy się, kiedy odpływa najbliższy statek, a przy odrobinie szczęścia będzie to jeszcze tego samego dnia i zdać się na los…
Do Palmeiro dobrze jednak wybrać się, żeby zobaczyć jak wygląda codzienne, wydawałoby się senne, życie mieszkańców.
Mimo, że nie ma w niej turystycznych atrakcji - a może właśnie, dlatego – jest ona na szlaku każdej wycieczki po wyspie.
Dzieje się tak, gdyż w tym miejscu jest jedyny port na wyspie.
Odpływają z niego wycieczki katamaranem, prom na inne wyspy archipelagu oraz miejscowi rybacy.
Wycieczka na inne wyspy Zielonego Przylądka promem to rozwiązanie najtańsze, ale i nieprzewidywalne.
Z portu w Palmeiro statki odpływają bez rygorystycznego rozkładu kurów.
Po prostu trzeba się do niego udać i zapytać, kiedy i dokąd odpływa najbliższy statek.
Dobrze także nie obierać konkretnego celu podróży, chyba, że możemy pozwolić sobie na dni lub tygodnie czekania.
Jeśli zależy nam na czasie, dowiedzmy się, kiedy odpływa najbliższy statek, a przy odrobinie szczęścia będzie to jeszcze tego samego dnia i zdać się na los…
Do Palmeiro dobrze jednak wybrać się, żeby zobaczyć jak wygląda codzienne, wydawałoby się senne, życie mieszkańców.
Wioska ożywia się za każdym razem,
kiedy przyjeżdżają turyści.
Z baru koło portu powstają wtedy uliczni sprzedawcy
i rybacy.
Sprzedawcy z towarem ułożonym w dużych blaszanych miskach lub
bezpośrednio na rękach próbują sprzedać swój towar.
W większości przypadków są
to te same pamiątki, które można kupić w
innych miejscach wyspy.
Drewniane żółwie różnej wielkości i kolorów, kolorowe
rybki, naszyjniki, kolczyki i tkaniny.
Oczywiście warto się targować do
ostatniego momentu - tuż przed odjazdem
turystów ceny potrafią gwałtownie spaść w dół.
Dla mnie jednak większą atrakcją było obserwowanie rybaków. Na małych łódkach przywożą złowione tuńczyki.
Często tuńczyk bywa prawie tak duży jak sama łódź. Można sobie wyobrazić trud i wprawę rybaka, żeby pokonać tak dużą rybę w jej naturalnym środowisku.
Ale łowią też małe rybki. Rybki, które za każdym razem sprzedawca wyjmuje z swojej miski, układa na brzegu i liczy, że uda mu się jakąś sprzedać.
Nikt nie protestuje, że robi się zdjęcia, a dzieci chętnie pozują.
Dzieci - jak to dzieci - uwielbiają zabawę. Mogą godzinami skakać do portowej wody.
Kiedy turyści odjeżdżają wszystko wraca do normalnego lenistwa.
Część mieszkańców udaje się do baru, a reszta szuka cienia.
Tuż obok portu znajduje się kaplica św. Józefa. Jeśli będziemy na Sal w okolicach 19 marca warto dowiedzieć się, kiedy odbędzie się festa św. Józefa i w niej uczestniczyć.
Rybacy z Cabo Verde umieją bawić się wraz ze swoim patronem.
Procesja, Msza św. to tylko oficjalna część obchodów święta, po nim następuje zabawa z jedzeniem typowym dla mieszkańców wyspy, które oczywiście opiera się na owocach morza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz