niedziela, 2 kwietnia 2017

Maraton Rzymski

Bieg jest jedną z najstarszych form ruchu człowieka.
Współzawodnictwo w biegach wytrzymałościowych istniało w wielu cywilizacjach od wieków i najczęściej wiązało się z przekazem informacji.



Sztafety długodystansowe w państwie Inków utrzymywały łączność pomiędzy centralnymi ośrodkami władzy a prowincjami, pokonując dystans ponad 100 km dziennie.



Już od pierwszych Igrzysk Olimpijskich zorganizowanych w Grecji w 776 roku p.n.e. w rywalizacji sportowej na pierwszy plan wysunęły się biegi.



Rozegrano wówczas bieg na długość stadionu, która wynosiła 192, 28 m.



Od 15 Olimpiady do konkurencji olimpijskich został wprowadzony bieg długi – „dolichos”.



Biegi długie prawdopodobnie obejmowały dystans od 7 do 24 długości stadionu.



W Olimpii było to 20 lub 24 długości stadionu, to znaczy 3, 84 lub 4, 61 km.



Biegacze długodystansowi, podobnie jak współcześnie, reprezentowali specjalną budowę fizyczną, byli szczupli, wysocy, biegali wyprostowani z ugiętymi ramionami w stawach łokciowych.



Z roku na rok Maraton Rzymski staje się coraz poważniejszą imprezą sportową kontynentu.



Pierwsze wydania miały charakter prawie amatorski – służyły popularyzacji sportu i promocji turystycznej miasta.



Następne przyniosły ważne zmiany: dużych sponsorów i znanych zawodników.



O wszystkim niech zaświadczą liczby – w poprzednim wydaniu dobiegło do mety ponad 12 tysięcy zawodników z całego świata!



Obok zawodowców ścigających się na klasycznym dystansie 42 km startowali też amatorzy.



„Stracittadina ROMAFUN„, czyli lekki, prawie pięciokilometrowy bieg, przyciągnął ponad 100 tyś. uczestników w każdym wieku!



Wiadomo, wszystkie drogi prowadzą do Rzymu.



Który z maratończyków nie chciałaby przebiec starożytnych ulic tego miasta podczas sławnego maratonu?



Wyjątkową atrakcją jest trasa biegu, poprowadzona przez ścisłe centrum, w pobliżu tak wielu zabytków i monumentów, że trudno je zapamiętać.



W Rzymie nie ma mowy o planowaniu maratonu tak, żeby nie przeszkadzał mieszkańcom.



Wręcz przeciwnie - to najważniejsze wydarzenie, które na jeden dzień zatrzymuje miejski ruch i sprawia, że setki rzymian i turystów wylegają na ulice, żeby kibicować maratończykom.



Lucas, który wynajmuje turystom mieszkania w centrum miasta, opowiada: - Maratona di Roma to najważniejsze wydarzenie, wszyscy na nie czekamy!



To wielkie święto. Jak co roku wyjdziemy na ulice, żeby podziwiać biegaczy z całego świata i kibicować.



Będziemy krzyczeć i śpiewać, bo tacy są Włosi.



To świetna zabawa.



Cóż, trasa Maratona di Roma do najłatwiejszych nie należy, ale w końcu to miasto położone na siedmiu wzgórzach.



Łatwo jednak odwrócić swoją uwagę od podbiegów dzięki niezwykłym widokom, jakie gwarantuje trasa.



Start ma miejsce na Via de Fiori Imperiali, w pobliżu Forum Trajana – musiano go przesunąć o kilkaset metrów w porównaniu z poprzednimi latami ze względu na dużą liczbę zawodników.



Uczestnicy czterokrotnie przekroczą Tybr i będą mogli zobaczyć między innymi: Plac i Schody Hiszpańskie, Piramidę Cestiusza, Piazza del Popolo, Kwirynał, Circo Massimo, rzymskie bazyliki i wiele kościołów.



Na 18 kilometrze wbiegną na Plac Świętego Piotra reprezentacyjną aleją Via della Conciliazione.



Tuż przed metą honorowa pętla wokół Koloseum – niestety pod górę, ale emocje same poniosą zawodników.



Tegoroczną trasę zmieniono nieznacznie w stosunku do ubiegłych edycji maratonu.



Bieg ominie fontannę Di Trevi ze względów bezpieczeństwa (w razie potrzeby służby medyczne nie mogą sprawnie dojechać w ten rejon), ale za to zmniejszyła się liczba odcinków pokonywanych po uciążliwej kostce brukowej.



W tym roku maratończyków w Rzymie czeka tylko 7800 metrów tej nieprzyjemnej nawierzchni.