czwartek, 30 lipca 2009

Krzyżacy

Spacerując ulicami Wiednia zwiedzając Innere Stadt z budynkami użyteczności publicznej: operą, parlamentem, ratuszem, teatrem, muzeami. Będąc na Stephansplatz, nad którym góruje katedra św. Szczepana warto przejść kilka metrów odchodzącą od placu uliczką o nazwie Singerstraße gdzie pod numerem 7 znajdziemy tablicę z napisem Deutscher Orden. W tym miejscu znajduje się siedziba Zakon Szpitala Najświętszej Marii Panny Domu Niemieckiego w Jerozolimie znanego w Polsce jako Zakon Krzyżacki, założonego w latach 1190 - 1198 w Jerozolimie, aby sprawować opiekę nad pielgrzymami przybywającymi do Królestwa Jerozolimskiego. W historię Polski zakon ten wpisał się niezbyt chlubnie, ale trzeba pamiętać, że spośród trzech największych zakonów rycerskich obok joannitów i templariuszy tylko krzyżacy przetrwali historyczne zawirowania i istnieją do dnia dzisiejszego.
Na pierwszym miejscu w historii 65 Wielkich Mistrzów Zakonu Krzyżackiego stoi Henryk Wallot. Biały płaszcz przekreślony czarnym krzyżem stał się znamieniem wyróżniającym niemieckich rycerzy-mnichów. W roku 1226 krzyżacy zostali wezwani przez Konrada Mazowieckiego do walki z Prusami i osiedlili się na Ziemi Chełmińskiej. Państwo krzyżackie, które rozrastało się w miarę podbojów, u szczytu potęgi obejmowało blisko 58 tysięcy kilometrów kwadratowych. Pod koniec XIV opierało się jednym krańcem o Lębork w Polsce, drugim o Tallin w dzisiejszej Estonii. W środek wbijała się klinem litewska Żmudź. Zakon miał też majątki w Hiszpanii, we Włoszech, w Rzeszy Niemieckiej i na Cyprze.
Od 1309 roku jądrem państwa zakonnego była jego czerwona stolica – Malbork. Czerwonych warowni krzyżacy wznieśli około 300. Znakomita organizacja ekonomiczna, handel, rzemiosło, kolonizacja miejska i wiejska doprowadziła państwo zakonne do rozkwitu gospodarczego i potęgi politycznej. Malbork stał się jedną z najpotężniejszych twierdz europejskich. Krzyżacy organizowali wyprawy na Litwę, zwłaszcza na Żmudź, której zdobycie miało ogromne znaczenie. Przede wszystkim chodziło im o to, aby podbić Żmudź i połączyć się z zakonem na ziemiach pruskich i inflanckich. Ekspansja zakonu krzyżackiego, prowadzona często pod pozorem nawracania pogan, przyczyniła się do zawarcia unii polsko - litewskiej. W 1409r., chcąc doprowadzić do osłabienia kontaktów polsko - litewskich, krzyżacy wywołali wojnę. Rok później ponieśli klęskę przegrywając bitwę pod Grunwaldem.
Po przegranej wojnie polsko – krzyżackiej w latach 1519 – 1521, zmuszony przez koneksje rodzinne oraz dla zachowania pokoju wewnętrznego, wielki mistrz Zakonu Albrecht Hohenzollern przeszedł na luteranizm, co położyło kres istnieniu państwa zakonnego. Państwo zarządzane przez Albrechta, mimo że wciąż dość silne militarnie, znalazło się w próżni politycznej, co wykorzystał król polski Zygmunt Stary i zmusił Albrechta do hołdu lennego w 1525 roku, jako wieczystego lennika Królestwa Polskiego. Zakon krzyżacki, w odróżnieniu od zakonu templariuszy, nigdy nie został oficjalnie rozwiązany przez papieży.
Po hołdzie pruskim ostały się głównie domy zakonne na terenie Rzeszy Niemieckiej. Siedziba wielkich i niemieckich mistrzów została przeniesiona do zamku Mergentheim w Wirtembergii. W związku z przejściem części braci na luteranizm i kalwinizm zakon stał się wspólnotą trzech wyznań - przy czym jednak każdy wielki mistrz musiał być wyznania katolickiego. W 1809 roku Wielki Mistrz Antoni Wiktor Habsburg przeniósł siedzibę zakonu do Wiednia, powracając wyłączny katolicyzm zakonu.
W 1923 roku zakon zrezygnował z charakteru rycerskiego - żyjący jeszcze bracia-rycerze mieszkali w domach prowincji austriackiej. Ostatni brat-rycerz zmarł w 1970 roku. Zakon Niemiecki istnieje do dzisiaj, a obecną siedzibą wielkiego mistrza jest dom zakonny w Wiedniu przy Singerstraße 7, obok archikatedry św. Szczepana. Zgromadzenie ma swe domy również w Niemczech, Włoszech, Słowenii, Czechach, Słowacji, Belgii i Holandii. Zakon kieruje parafiami, prowadzi pracę duszpasterską, sprawuje opiekę duchową w szpitalach zakonnych, prowadzi różne placówki służby zdrowia, domy starców i domy dziecka.
Współczesny zakon składa się z czterech gałęzi: braci zakonnych (kapłanów i nie-kapłanów składających śluby zakonne), księży oblatów (księży nie składających ślubów), sióstr zakonnych (składających śluby zakonne),oraz familiares - familiarów - przynależących do zakonu osób świeckich i duchownych diecezjalnych. Najbardziej zasłużeni familiarzy należą do grupy rycerzy honorowych (byli nimi w ostatnich latach m.in. arcybiskup Wiednia Franz kardynał Konig i książę Liechtensteinu Franciszek Józef II, a obecnie kardynał Kolonii Joachim Meisner oraz Otto von Habsburg i Karl Habsburg-Lothringen). Wszystkie cztery gałęzie podporządkowane są wspólnemu przełożonemu - wielkiemu mistrzowi - opatowi.
Aktualnym wielkim mistrzem jest ks. Dr Bruno Platter sprawujący swój urząd od 2000 roku, ponownie wybrany przez kapitułę generalną na urząd 24 sierpnia 2006 r. W sumie do zakonu w roku 2005 należało 84 braci (kapłanów i braci-niekapłanów), 206 sióstr zakonnych oraz około 600 familiarów. Współczesna reguła Zakonu Niemieckiego oparta jest na zasadach augustiańskich i dlatego członkowie Zakonu Niemieckiego, obok Kanoników Laterańskich, Premonstratensów (Norbertanów) są zaliczani do grupy Kanoników Regularnych.
Członkowie Zakonu noszą strój zgodny z gałęzią do której należą. Nowicjusze Zakonu przywdziewają czarną sutannę przepasaną pasem oraz czarny płaszcz. Dodatkowo na szyi noszą na sznurku krzyż zakonny. Po ślubach czasowych otrzymują czarny płaszcz z krzyżem zakonu. Po ślubach wieczystych w sutannę "na stałe" zostaje wpięty krzyż zakonny, zaś zamiast czarnego płaszcza bracia noszą biały płaszcz z czarnym krzyżem. Kandydaci na księży oblatów noszą najpierw szary płaszcz, zaś później szary płaszcz z czarnym krzyżem. Siostry zakonne noszą czarne habity i biały welon, oraz podobnie jak bracia, krzyż przewieszony na szyi. Familiarzy świeccy noszą na świeckim ubraniu czarny płaszcz z krzyżem zakonnym, zaś duchowni diecezjalni do sutanny w kolorze zgodnym z ich godnością i komży czarny mucet z krzyżem zakonnym i krzyż powieszony na szyi.


Od bram rezydencji przy Singerstrasse 7 w godzinach rannych dobiegają śpiewy porannej liturgii, prowadzonej przez księdza, którego sutannę przykrywa biały płaszcz z czarnym krzyżem. Przekraczając próg gotyckiej świątyni widzi się tablicę ku czci gryfa Belrupta – Tissaca, ostatniego krzyżackiego rycerza zmarłego w roku 1970.

Na trzecim piętrze budynku, który wchodził w skład krzyżackiego majątku już w średniowieczu, mieści się największe prywatne archiwum zgromadzenia. Liczy 12 tysięcy dokumentów. Wstęp tu mają tylko naukowcy ze specjalnym pozwoleniem.

sobota, 25 lipca 2009

Park Narodowy Vicente Perez Rosales

Dla tych co lubią piękne krajobrazy, góry, jeziora, wulkany wymarzonym miejscem jest południe Chile. Przygodę można rozpocząć od miasta położonego w prowincji Llanquinhe w regionie Los Lagos zwanego Puerto Varas. Miasto to znane jest z niemieckiej tradycji, znakomitych ryb i niesamowitego widoku na jezioro Lianquihue i wulkan Osorno. Jezioro jest jednym z największych jezior Ameryki Południowej, a idealnie stożkowy kształt wulkanu Osorno przyciąga wzrok nie tylko turysty. Puerto Varas zostało założone w 1854 roku przez Vicente Perez Rosales i swoją nazwę zawdzięcza Antoniemu Varas, ministrowi spraw wewnętrznych Chile podczas prezydentury Manuela Montt. To właśnie Varas zaoferował grunty wokół jeziora Llanquihue dla niemieckojęzycznym emigrantom z Europy. Niemcy, Szwajcarzy, Austryjacy, Ślązacy osiedlili się i zagospodarowali okoliczne ziemie.
Puerto Varas powstało jako główny port na jeziorze połączony drogą lądową z odległym o 20 km portem w Puerto Montt. Swoim wyglądem Puerto Varas sprawia wrażenie małej, sympatycznej miejscowości w której dominują drewniane domki w stylu niemieckim.
Warto z rana spojrzeć na panoramę miasta z widokiem na kościół Serca Jezusowego zbudowanego w 1915 roku wzorowany na architekturze Marienkirche w niemieckim Szwarcwaldzie.
Puerto Varas służy jako punkt wyjścia do odwiedzenia parku narodowego Vicente Perez Rosales - pierwszego narodowego parku Chile, założonego w 1926 roku na 253 tysiącach hektarów. Poza wspaniała roślinnością i czystą wodą jezior na uwagę w parku zasługuje wulkan Osorno i malownicze koryto rzeki Petrohue.
Wulkan Osorno, wznoszący się na wysokość 2652 metrów (8701 stóp), jest jednym z wielu wulkanów w rejonie Los Lagos. Ale to właśnie on swoim stożkowym kształtem przyciąga uwagę i dzieli prowincję Osrono i Llanquihe. Osorno jest znany na całym świecie jako symbol lokalnego krajobrazu i podobieństwa do Mount Fuji.
W 2005 roku był wykorzystany jako tło dla zdjęć i filmów promocyjnych w reklamie telefonów komórkowych Motorola. Wulkan Osorno jest jednym z najbardziej aktywnych wulkanów w południowo chilijskich Andach. W latach 1575 – 1869 zarejestrowano 11 erupcji.
Górne zbocza wulkanu są prawie w całości pokryte lodowcami i partiami śniegu utrzymującego się, pomimo skromnych wysokości, dzięki wilgotnemu morskiemu klimatowi regionu. Możliwe jest wejście na Osorno. Trasa zajmuje około 12 godzin i na miejscu można umówić się z przewodnikiem, który za około 200 dolarów wyposaży w niezbędny sprzęt i zaprowadzi na wulkan i zapewni powrót do Puerto Varas.
Spadek rzeki Petrohue jest uważany za jeden z najpiękniejszych na świecie.

Przed milionami lat lawa z wulkanów płyneła tym samym korytem co rzeka, dzięki temu Petrohue wije się wśród głazów i wypełnia niezliczona liczbę kanałów. Miłośnicy sportów wodnych mogą przemierzyć prawie cała rzekę kajakiem. Mówię prawie, gdyż najbardziej malowniczy punkt – 20 metrowy wodospad - jest wyłączony z kajakowej trasy.

Spoglądając na malowniczy nurt rzeki w tle górują wspaniałe wulkany: Osorno, Pontiagudo (2490 metrów) i jeszcze jeden z indiańską nazwą, która wyleciała mi z pamięci. Nad rzeką spotkać można miłośników wędkowania. Jest to jednak drogie hobby, gdyż za dobre miejsce trzeba zapłacić około 150 dolarów.




Podziwiając czyste wody jeziora warto przypomnieć, że Chile może wkrótce stracić te piękne ustronia, gdyż zła gospodarka rozwojowa kraju prowadzi do zmian środowiskowych. Chile stało się największym światowym producentem łososia. Niekontrolowane użycie środków chemicznych w rolnictwie szkodzi miejscowej faunie i florze.

Z Puerto Varas rozpoczyna się również szlak Cruce de Lagos, wycieczka autobusowo – promowa przez Los Lagos i Andy do argentyńskiego Bariloche – koszt 238 dolarów za osiem godzin wycieczki. Jeśli pogoda dopisze, wycieczka zapewnia niesamowite wrażenia krajobrazowe.







sobota, 11 lipca 2009

Rio de Janeiro część IV

Świątynia futboluBrazylijczycy do perfekcji opanowali grę w piłkę nożną. Dali światu takie gwiazdy jak: Pele, Ronaldinho Carcioca, Ronaldinho Gaucho, Roberto Carlos, Kaka, Robinho. Dlatego też obowiązkowo trzeba odwiedzić stadion Jornalista Mario Filho, popularnie nazwany Maracana.
Wybudowany na Mistrzostwa Świata w Piłce Nożnej został otwarty 16 lipca 1950 roku jako największy stadion świata. Rekordową liczbę kibiców, bo aż 195 513 osób, pomieściły trybuny podczas meczu Brazylia – Paragwaj, 26 marca 1954 roku. To właśnie na tym stadionie w 1969 roku Pele strzelił tysięcznego gola.



Obecnie stadion może pomieścić 114 145 kibiców. W 50. rocznicę jego otwarcia powstała Hala Sław, w której upamiętniono 50 największych piłkarzy. Niektórzy z nich pozostawili betonowy odcisk swojej stopy, wśród nich: Zico, Roberto Dinamite, Luisinho Lemos, Romário, Quarentinha, Valdo, Pinga, Garrincha, Dida, Bebeto.

Ale Maracana to nie tylko świątynia futbolu, ale też miejsce spotkania z Janem Pawłem II. Tu również odbyły się niezapomniane koncerty takich gwiazd jak Frank Sinatra, Madonna, Rolling Stones, Tina Turner, Prince czy Paul McCarthney.
Pięć nocy samby
Nic tak nie rozsławiło Brazylii, a Rio de Janeiro w szczególności, jak największy i najbardziej barwny karnawał na świecie. W tym czasie ściąga do miasta tysiące turystów ze wszystkich kontynentów.

Chociaż korzenie tej wielkiej zabawy są europejskie, samą nazwę karnawał zaczerpnął z łaciny. Prawdopodobnie wywodzi się od słowa „carnem levare”, co oznaczało w dialekcie mediolańskim „pożegnanie mięsa” i odnosiło się do okresu Wielkiego Postu.
Samo świętowanie odwołuje się jednak do portugalskiej zabawy polegającej na brudzeniu każdego wszystkim, co tylko jest pod ręką, a szczególnie jedzeniem.
Obecnie mieszkańcy ubrani w różnobarwne, bogato zdobione stroje ulegają szaleństwu samby. Tańce trwają pięć dni, a raczej nocy.


Główny spektakl tworzą uczniowie szkół samby rywalizujących o tytuł Mistrza Karnawału. Wyśmienita zabawa!