Prawdę mówiąc z pobytu na wyspie nie przypominam sobie plantacji winorośli na Maderze. Jadąc samochodem po krętych drogach łatwo przegapić plantacje winorośli, gdyż są one uprawiane na niewielkich poletkach upchniętych na wulkanicznych zboczach.
Szczepy winorośli przybyły tu w średniowieczu z pierwszymi osadnikami.
Zbiory owoców, którym wyspa zawdzięcza swój najsłynniejszy produkt, rozpoczynają się w drugim tygodniu sierpnia.
Z tych plantacji
pochodzi wino Madera, wzmacniane, mające nawet osiemnaście procent alkoholu.
Obok porto, kolejnego portugalskiego specjału, ale tym razem z lądu, to jeden z
najbardziej znanych alkoholi tego typu.
Dodanie do wina alkoholu, a potem
przynajmniej trzy miesięczne podgrzewanie madery w temperaturze blisko 50 st.
C. sprawia, że smakuje ona tak niebywale i tak trudno porównać ją do
jakiegokolwiek innego alkoholu.
Na Maderze nie ma dnia bez madery, niewielkie butelki czekają w hotelowym
pokoju, kieliszki bursztynowego wina pojawiają się na tacy w restauracjach,
przed lub po posiłku, kształtne butelki spoglądają ze sklepowych półek.
W
centrum Funchal, stolicy wyspy, można zwiedzić wytwórnię Blandy’s, potentata
trzymającego w garści większość tamtejszego rynku.
Mały, brukowany dziedziniec
z XVII w. łączy kompleks niewysokich budynków - niegdyś klasztor
franciszkański, potem szpital i więzienie, a od półtora wieku winiarnia rodziny
Blandych, jednego z głównych producentów wina na Maderze.
Wino dojrzewa w dębowych beczkach mieszczących 9 tys. litrów. Tutaj przechodząc
przez pomieszczenia pełne kilkudziesięcioletnich butelek i ogromnych
drewnianych kadzi pachnących winem, tradycją i powagą można wsłuchiwać się w opowieść
o maderze.
Verdelho, sercial, bual, malvasia - nazwy poszczególnych
rodzajów wina wpływają na wyobraźnię smaków.
Madera jest winem zyskującym z każdym rokiem, prawie nigdy się nie
psującym, coraz doskonalszym, pod warunkiem, że butelkę z nim przechowuje się w
pionie.
Niewiele jest takich trunków, większość win nie wytrzymuje próby czasu,
nieliczne nadają się do starzenia i zwykle są to wina wielkie, a więc
piekielnie drogie. Leżakującą przez pięć lat maderę możecie dostać i za 10
euro.
Wspominając Maderę myślę o tych setkach butelek, stojących na półkach w siedzibie
Blandy’s, schowanych za drucianą siatką, przykurzonych, opisanych białą farbą
bezpośrednio na szkle, z dużym rocznikiem na froncie.
W bielonych wapnem
pomieszczeniach o niskich stropach stoją rzędami gigantyczne beczki
wyśmienitego wina, niekiedy już bardzo starego.
Pierwszym producentem tego trunku był John Blandy, który przypłynął na
Maderę w 1807 r. jako 23-latek, wysłany z brytyjskim garnizonem dla wsparcia
Portugalczyków obawiających się inwazji Napoleona.
Notabene Mały Korsykanin
wylądował w końcu na wyspie, ale już w charakterze więźnia w drodze na Wyspę
św. Heleny i otrzymał w prezencie baryłkę tutejszego wina.
Wracając jednak do
Blandy’ego – obrotny młodzian szybko nawiązał kontakt z lokalnymi producentami,
ustanawiając markę Blandy, a potem osiedlił się tu na stałe, dając początek
rodzinnej tradycji winiarskiej, która trwa do dziś.
Spędziłem tam trochę czasu,
szukając najstarszej butelki, lata 60., 50., zaraz potem 40. W tych piwniczkach
kryją się butelki madery z 1860 roku.
Tutaj w mrocznej Sali, po sufit
wypełnionej butelkami, degustuje się wino. Próbuję najpierw madery wytrawnej, o
słomkowej barwie - sercial, doskonale pasuje do serów.
Potem półwytrawne
verdelho, półsłodkie, złociste bual i na koniec najbardziej
znana, słodka, aromatyczna, czerwonobrązowa malvasia, którą podaje się
do deserów.
Do butelek zawsze trafia mieszanka różnych roczników, z wyjątkiem vintage,
czyli konkretnego rocznika, który dojrzewa co najmniej dwadzieścia lat. Jest
tak pełna w smaku, że trzeba się nim delektować bez żadnych dodatków, tak
twierdzą znawcy Madery.
W piwnicach Blandy's poczesne miejsce zajmuje wielka drewniana prasa sprzed
wieków, dalej wiszą bukłaki z koziej skóry, rozmaite utensylia z winnic i
dokumenty.
Wśród nich list od Winstona Churchilla dziękującego za beczkę trunku
i komplet kieliszków. „Madera przedniej jakości, dopłynęła bezpiecznie” -
donosił w liście do firmy winiarskiej.
Madera jest chyba jedynym winem, które można połączyć z przyjemnością
palenia cygar!
W XIX wieku w Stanach Zjednoczonych modne były kluby, w których
przy 8- osobowych stołach, otwierano i degustowano 5-6 butelek madery w różnych
stylach od wytrawnej po słodką, pojadając przy tym ciasteczka, orzechy, paląc
cygara i dyskutując.
Madera ma niezaprzeczalną zaletę, możesz ją trzymać przed
otwarciem jak długo chcesz, po otwarciu zaś popijać miesiącami bez szkody dla
jakości.
W maju 1997 roku butelka madery sprzed 1800 roku, należąca dawniej do
prezydenta Stanów Zjednoczonych Tomasza Jeffersona, sprzedana została na aukcji
Sotheby's w Nowym Jorku za sumę 22 000 $.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz