Przy zachodniej stronie placu znajduje się katedra, zbudowana w połowie XVIII wieku. Obok niej stoi ciekawy budynek Poczty Głównej. Wieczorami na placu odbywają się mecze szachowe, a w niedziele występy orkiestrowe.
Katedra w Santiago de Chile jest jedną z tych świątyń, w których od wejścia czuję się dobrze, w których niemal natychmiast znajduję spokój i ukojenie. Jest również możliwe, że katedra jest zarazem jednym z najciekawszych zabytków tego
miasta. Przyznać zresztą trzeba, że Santiago aż tak wiele, niestety, ich nie ma.
Nawiedzające Chile trzęsienia ziemi dość dokładnie i regularnie „czyściły” teren pod twórczość kolejnych, nowych pokoleń architektów. Ten proces
naturalnego odnawiania się miasta zatrzymał się dopiero w drugiej połowie XX wieku, kiedy inżynierowie zgłębili techniki budownictwa antysejsmicznego.
Katedra nie jest wyjątkiem - ona także nie oparła się
sile natury. Ta, która obecnie stoi – jak przystało na miasto założone przez hiszpańskich kolonizatorów – na centralnym Placu Broni (Plaza de Armas), jest piątą z kolei wybudowaną w tym samym miejscu.
Pierwsza spalona została przez broniących się przed najazdem Europejczyków Indian Mapuche zaledwie kilka lat po jej wybudowaniu.
Kolejne, do fundamentów burzyły sejsmiczne wstrząsy w 1552, 1647 i 1730 roku. Solidnie swą robotę wykonał dopiero włoski architekt Joaquin Toesca y Ricci. Postawiona według jego planów w 1745 barokowo-klasycystyczna świątynia stoi do dzisiaj.
Równie solidny okazał się, zaprojektowany także przez niego i służący za siedzibę chilijskich prezydentów pałac La Moneda, który uległ dopiero bombom chilijskiego lotnictwa, wysłanego 11 września 1973 roku
przez generała Pinocheta…
Wracając do katedry – potężne trzęsienie ziemi w połowie XIX wieku pozbawiło ją jedynie obu dzwonnic.
Chilijczycy są jednak uparci i dobudowali jej nowe – solidniejsze, które dzisiaj przeglądają się w znacznie nowocześniejszym sąsiedzie.
Wewnątrz oko warto zatrzymać na pięknym, wyrzeźbionym w marmurze i zdobionym brązem łączonym z lapisem lazuli ołtarzu.
Ogromne wnętrze, bogato zdobione, podobno w dużej części uległo zniszczeniu podczas nieporadnie prowadzonych prac renowacyjnych.
W jednej z bocznych kaplic jest też dość spektakularna XVI-wieczna srebrna monstrancja, pozostałość po bardzo aktywnych w owym czasie w tych regionach bawarskich jezuitach.
Więcej pozostawionych przez nich arcydzieł sztuki jubilerskiej można zresztą podziwiać w przylegającym do katedry Muzeum Sztuki Sakralnej (Museo de Arte Sagrado).
Katedra, niestety, najwyraźniej nie działa na wszystkich równie kojąco jak na mnie.
W 2004 roku jakiś szaleniec zasztyletował w niej, podczas Mszy św., na oczach zgromadzonych wiernych, arcybiskupa Santiago…
1 komentarz:
Świetny opis poparty zdjęciami. Krótko A bardzo interesująco i treściwie.
Prześlij komentarz