Bóg mieszkał w namiocie i tutaj, wśród gór, oni również chcą postawić namiot dla Boga – namiot wznoszący się z ziemi do nieba i jednocześnie zstępujący z nieba do ziemi. Dlatego tylko metalowa konstrukcja dotyka ziemi, natomiast ściany zawieszone są w powietrzu. Cały Kościół wybudowany został z materiałów związanych z tym miejscem: z kamienia i wody. Teren wokół Farmy ma takie właściwości, że gdziekolwiek zacznie się kopać dół od razu gromadzi się w nim woda, dlatego też spod kościoła wypływa woda. Kamień został użyty do wybudowania ołtarza i tabernakulum. Ołtarz to jednolita bryła, połączona z ambonką. W ten sposób ołtarz Słowa Bożego jest stale złączony z ołtarzem Eucharystii. Interesujące jest tabernakulum: ogromny kamień z wyciętymi kamiennymi drzwiczkami. Symbole otaczających farmę gór królują w kościele.
Pozostał tydzień do przyjazdu Papieża, a my zastajemy plac budowy. Pracownik budowy zapewnia jednak, że wszystko będzie gotowe na czas. Trzy ekipy po 10 osób pracują bez przerwy, żeby wszystko było „zapięte na ostatni guzik”, kiedy przyjedzie Benedykt XVI.
Farma Nadziei to jednak nie tylko kościół. Farma Nadziei to przede wszystkim ludzie, którzy mają nadzieję na wyjście z nałogu. Spotykamy wielu młodych ludzi, zajętych różnymi obowiązkami – każdy uśmiechnięty, zaangażowany w swoją pracę, życzliwie kierujący nas do miejsca, w którym znajduje się ks. Cesar, mający chwilkę czasu, żeby z nami porozmawiać. Jednak tutaj nie ma nic za darmo. Żeby uzyskać wywiad musimy... zjeść wspólnie z nimi obiad. Jedzenie bardzo skromne, ale wystarczające do funkcjonowania: ryż, tradycyjna fasola i poszatkowana kapusta.
Podczas obiadu ks. Cesar opowiada nam historię Farmy. Mówi o ks. Hansie Stapel, niemieckim misjonarzu, którzy będąc w 1979 roku proboszczem w Guaratienguetá mówił, że trzeba żyć Ewangelią. Któregoś dnia po kazaniu młody człowiek imieniem Nelson wyszedł z kościoła i zobaczył na rogu narkomanów – zapragnął przybliżyć się do nich, aby właśnie między nimi żyć Ewangelią. Po pewnym czasie wspólnego przebywania, ktoś poprosił go, żeby pomógł mu wyjść z nałogu. Nelson przebywał 24 godziny w ciągu dnia z tą osobą, później dołączyło do nich kolejnych kilka osób.
Podczas obiadu ks. Cesar opowiada nam historię Farmy. Mówi o ks. Hansie Stapel, niemieckim misjonarzu, którzy będąc w 1979 roku proboszczem w Guaratienguetá mówił, że trzeba żyć Ewangelią. Któregoś dnia po kazaniu młody człowiek imieniem Nelson wyszedł z kościoła i zobaczył na rogu narkomanów – zapragnął przybliżyć się do nich, aby właśnie między nimi żyć Ewangelią. Po pewnym czasie wspólnego przebywania, ktoś poprosił go, żeby pomógł mu wyjść z nałogu. Nelson przebywał 24 godziny w ciągu dnia z tą osobą, później dołączyło do nich kolejnych kilka osób.
W 1983 roku powstała Farma Nadziei – nie jako dobrze zaplanowany i realizowany projekt, ale jako owoc pragnienia życia Ewangelią. Obecnie ma 43 filie w 9 krajach (Brazylia, Niemcy, Meksyk, Filipiny, Paragwaj, Gwatemala, Rosja, Mozambik, Argentyna) w sumie obejmuje około dwóch tysięcy osób, które wychodzą z uzależnienia.
Żeby zostać przyjętym do wspólnoty trzeba przyjąć styl życia Farmy i chcieć wyjść z nałogu. Styl życia jest bardzo prosty i surowy: pobudka o 6.30, lektura Ewangelii i wybranie z niej zdania przewodniego na dany dzień. Po modlitwie różańcowej każdy udaje się do swojej pracy: ogród, porządki, hodowla bydła... Jest to metoda bardzo prosta, ale skuteczna – w ciągu 25 lat istnienia Farmy ponad 10 tysięcy osób wyrwało się z nałogu.
Na każdej Farmie obok osób uzależnionych żyją i mieszkają, na takich samych warunkach, osoby pragnące im pomóc – wolontariusze. Patrząc na uśmiechnięte i szczęśliwe twarze tych ludzi widać, że naprawdę przeżywają to, co mówią.
Na pytanie, co myślą o tym, że Papież przyjedzie właśnie do nich, nie kryją radości i ze łzami w oczach odpowiadają, że to dla nich wielkie wyróżnienie. Ojciec Święty, głowa państwa, przyjeżdża do nich, którzy byli wykluczeni ze społeczeństwa. Joao Paulo Martins Silva, jeden z tych który powraca do normalnego świata na Farmie, mówi, że to niesamowite, bo przecież Papież na pewno miał wiele zaproszeń, żeby przyjechać do wielu ludzi, którzy są ważniejsi od nich, jednak wybrał ich, narkomanów, których świat nie chciał znać. Dla Joao Paulo radość jest jeszcze większa, gdyż w niedzielę poprzedzającą papieską wizytę przyjmie chrzest święty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz