Jednym z najciekawszych zabytków Evory jest kaplica kości
przy kościele franciszkanów.
Jej wnętrze
wyłożone jest kośćmi mnichów, a nastrój grozy pogłębia napis nad wejściem: Nós
ossos qui estamos, pellos vossos esperamos.
Sam kościół z przełomu XV i XVI
wieku - jest akurat w remoncie
(w zabytkowych stropach pojawiły się dziury).
Ale to nie jego gotycką nawę główną pragnie się zwiedzić,
lecz znajdującą się na tyłach kaplicę.
Wyłożona szczątkami pięciu tysięcy
zakonników zebranymi z kilkunastu cmentarzy Capela dos Ossos robi mocne wrażenie już od samego wejścia -
i ze względu na panujący tam tajemniczy półcień, i piętrzące się czaszki, i
napis "Nós ossos qui estamos, pellos vossos esperamos" ("My,
kości tu spoczywające, na wasze kości czekamy").
W kaplicy najbardziej
uderza mnie to, że kości ułożono tu tak harmonijnie - z zachowaniem pełnej
symetrii.
Ułożono z nich misterne linie
łuków na sklepieniu, smukłe kolumny,
klasyczne zwieńczenie portalu.
Portugalska
kaplica składa się z trzech naw o długości 18 metrów i szerokości 11; w lewej
akurat pracują specjaliści
oczyszczający kości delikatnymi pędzelkami z kurzu i innych niepożądanych
znaków czasu.
W pierwszej chwili człowiek jest w szoku, że komuś może przyjść do głowy
następujący pomysł: a może zamiast dekorować kaplicę w Kościele Św. Franciszka
jakimiś malowidłami czy kafelkami, wyłożyć ją kośćmi i czaszkami zakonników?
Czy taka inspiracja nachodzi architekta podczas porannych ablucji, czy może w
trakcie rozmowy ze zleceniodawcą "zależy mi na piorunującym
efekcie...", czy raczej ewoluuje w sposób oddolny?
Jeden mnich dla zgrywu
przyczepia w kaplicy czaszkę kolegi i potem reszta podłapuje temat?
Otóż w
przypadku Capela dos Ossos (Kaplicy Kości) w Evora dobór dekoracji miał wymiar
czysto praktyczny.
W czasach średniowiecznych 42 cmentarze różnych klasztorów
zabierały w mieście zbyt dużo przestrzeni.
Franciszkańskiemu Pomysłowemu
Dobromirowi wpadła, więc do głowy genialna myśl, aby wykopać szczątki 5000
mnichów, przenieść je w jedno miejsce i zamiast ponownie zakopać, ozdobić nimi
kaplicę.
To się nazywa kreatywność!
Ale pamiętajmy również o… memento mori.
Średniowiecze miało swój danse macabre –
jedną z najpopularniejszych wówczas alegorii w literaturze i sztuce.
Ów
makabryczny korowód, w którym trupy toczone przez robactwo, ludzkie mumie albo
szkielety pląsają w tanecznym kręgu wespół z żywymi ludźmi, przedstawicielami
wszystkich stanów, miał przypominać o nieuchronności śmierci i o równości wobec
niej.
Stąd wywodzi się równie częsty w epoce średniowiecza, a później
także renesansu i baroku, motyw triumfu śmierci.
Słowami memento mori
pozdrawiali się (i nadal to czynią) przedstawiciele wielu zgromadzeń zakonnych.
Czasem słowa memento mori traktowano zbyt
dosłownie, gromadząc doczesne szczątki zmarłych w szczególnych ossuariach,
wystawione na widok publiczny ku przestrodze i napomnieniu gawiedzi.
Tak jakby
sam widok nagich kości i upiornie pustych oczodołów czaszki miał skłonić nas do
bogobojnego życia w pokornym oczekiwaniu na śmierć.
Trudno wyrokować, czy dziś
te szczególne miejsca naznaczone śmiercią są bardziej miejscami zadumy,
refleksji i modlitwy, czy też bardziej turystyczną atrakcją, sensacją, makabrą
przypominającą trochę dom strachów w lunaparku.
W Evora oprócz kości, na
ścianie wiszą też dwa niezidentyfikowane ciała.
Legenda głosi, że jest to
cudzołożny mężczyzna, który został potępiony przez swoją żonę.
Drugie ciało, to
wg tej historii - jego syn.
Na końcu portugalskiej kaplicy znajdują się trzy
napisy, które przypominają odwiedzającym, że są to szczątki umarłych ludzi, a
nie eksponaty.
Napisy: "Odszedłem, ale nie umarłem", "Umrę w
świetle", "Dzień, w którym umarłem jest lepszy, niż ten, w którym się
urodziłem" - uzmysławiają czytającym, że śmierć jest czymś nieuchronnym,
czymś co spotka każdego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz