W każdej kulturze znany jest taniec. Często jego początki były związane z rytualnym zbliżeniem się do bóstwa. Niektóre z tańców są miłe dla oka, skoczne, wesołe; inne poważne wprowadzające w zadumę, trans, przenoszące do świata duchów.
Wchodząc do meksykańskiego Teotihuacan – „miejsca gdzie ludzie stają się bogami” zobaczyłem taniec, który mnie zadziwił. Taniec Ludzi Ptaków -niesamowity taniec, między innymi z tego powodu, że jego wykonywanie rozpoczyna się… 25 metrów nad ziemią. Z daleka słychać przenikliwy dźwięk fletu, do którego dołącza rytmiczny bębenek. Rozglądam się i dostrzegam wysoki słup, na szczycie którego znajduje się mała platforma ze stojącym na niej grajkiem ubranym w tradycyjny strój.
Czterej tancerze przygotowują się do rozpoczęcia tańca. W przyozdobionych lusterkami czapeczkach, czerwonych spodniach i aksamitnych fartuchach z połyskliwymi cekinami w podniebnym tańcu będą naśladować ptaki. Na środku platformy stoi grajek - to on fletem i bębenkiem wytycza rytm rytualnego tańca. Mimo że platforma nie jest dużo większa niż potrzeba, aby zmieścić na niej stopy, grajek z godnością i bez lęku wzywa do uczestniczenia w tańcu Ludzi Ptaków.
Tancerze z małpią zręcznością wspinają się po gładkim drzewcu do drewnianej, czworokątnej ramy tuż pod podestem. Zasiadają naprzeciw siebie. Taniec zaczyna grajek, skłaniając się ku wschodowi, potem zachodowi. Nie przerywa melodii. Jego melodia wygrywana przez dwa instrumenty towarzyszyć będzie ceremonii aż do końca. Regularne uderzenia bębenka wyznaczają rytm wykonywanych przez pozostałą czwórkę czynności: każdy w pasie obwiązuje się końcem liny, po czym wiele razy – jak nić na szpulkę - owija ją wokół siebie.
Czekają... Początek drugiej frazy melodii jest sygnałem dla ludzi-ptaków. Siedząc na ramie, jednocześnie robią przewrót w tył, a spadając, zawisają na linach głowami ku ziemi. Wprawione w ruch rama i podest zaczynają wirować, a wraz z nimi ludzie. Rozkładają ręce niczym skrzydła. Wykonują obroty ciałem, stopniowo odwijając z siebie linę, a tempo jej uwalniania regulują nogami. Lina z każdym okrążeniem staje się dłuższa, oni zaś wokół słupa zataczają coraz szersze, coraz niższe kręgi. Dla swobodnych obrotów ramy długość czterech lin w każdym momencie musi być jednakowa, zaś zachowania voladores – latających tancerzy idealnie zsynchronizowane. Ich ruchami steruje rytm bębenka. Podczas trzynastu fraz muzycznych latający ludzie wykonują trzynaście okrążeń słupa. Po tym czasie liny prawie sięgają ziemi. Wtedy oni – jeszcze w powietrzu - karkołomnym saltem zmieniają pozycję ciała, stopami odbijają się od ziemi, i trochę biegnąc, trochę fruwając, kończą niezwykły spektakl...
Wymagający niebywałej zręczności i odwagi taniec Ludzi Ptaków był częścią pradawnej modlitwy kierowanej do boga słońca, odprawianej przez Indian podczas wiosennego zrównania dnia z nocą. Narodził się piętnaście wieków wcześniej u Totonaków, potem zwyczaj ten przejęli także Aztekowie.
Rytuał od zarania był pełen symboliki. I takim pozostał: melodia składa się z dwudziestu fraz nawiązujących do tyluż dni indiańskiego miesiąca, 13 okrążeń wykonanych przez czterech ludzi-ptaki daje w sumie liczbę 52 odpowiadającą cyklowi mezoamerykańskiego wieku. W prehiszpańskim Meksyku funkcjonowały dwa systemy: jeden trwający 365 dni odpowiadał rokowi słonecznemu, drugi - trwający 260 dni odpowiadał rokowi rytualnemu. Oba te kalendarze zbiegały się co 52 lata.
Najpewniej podniebny taniec nawiązuje do pradawnych wierzeń w jedność człowieka i kosmosu oraz oddawania czci słońcu – sprawcy wszelakiego życia i urodzaju. Po zakończeniu podniebnego spektaklu tancerze rozbiegają się wśród publiczności i zbierają datki.
Za zobaczenie tego widowiska nie żal dać ofiary dla tak odważnych artystów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz