czwartek, 2 czerwca 2011

Ugryźć świat

Kilka lat temu staraniem wydawnictwa National Geographic ukazała się bardzo ciekawa pozycja książkowa pod tytułem „Ugryźć świat”. Wiele bardziej lub mniej znanych osób zostało zaproszonych, aby opowiedzieć o swoich podróżach w różne miejsca świata” w sposób kulinarny”. Każda zaproszona osoba nie tylko opisuje, gdzie by zabrała czytelników na kulinarną przygodę, ale również w jaki sposób przygotować niesamowite danie, które urzekło autora. Wymogiem publikacji było, że każdy podany przepis miał być sprawdzony i przygotowany przez opowiadacza.
Na stronach książki znajdziemy wiele mniej lub bardziej znanych regionów świata ze swoimi kulinarnymi specyfikami, często zaskakującymi prostotą i nowymi przyprawami. Wśród dużej ilości podanych przepisów i odwiedzonych miejsc Ameryka Łacińska jest w zdecydowanej  mniejszości. Nie wiem, jak to się stało, że nie zaproszono mnie do podania mojego przepisu w książce, ale od czego mamy blog. Dodaję więc jeszcze jeden rozdział do książki „Ugryźć świat”.


Jednym z niesamowitych miejsc, do którego, jak tylko mam okazję, z chęcią wracam jest miasteczko Paraty.  Żeby do niego się dostać trzeba z Rio de Janeiro wyjechać na starą drogę do Santos i po około pięciu godzinach samochodowej podróży jest się już na miejscu. Tych, co wybierają się do Rio de Janeiro i mają kilka dni (przynajmniej trzy) niezagospodarowanego czasu, zapewniam, że warto np. przez Internet poszukać noclegu w jednej z licznych pousad (hoteliki) w Paraty - wiele z nich oferuje transport z Rio de Janeiro do miasteczka. 


Miejscowość to prawdziwy raj dla turystów. Znakomicie zachowane centrum historyczne przypomina kolonialne czasy. Ogromna ilość hoteli sprawi, że każdy może znaleźć miejsce odpowiednie dla siebie zarówno pod względem komfortu jak i ceny. 365 okolicznych wysp i duża flota stateczków pozwala w ciągu dnia rozkoszować się słodkim leniuchowaniem na piaszczystych plażach i w turkusowej wodzie. Oczywiście jest też ogromna ilość restauracji, oferujących nie tylko owoce morza. 


Będąc jednak w Paraty proponuję poszukać pousady, w której jest aneks kuchenny. Wracając z leniuchowania na plaży, po lewej stronie schodząc z mola zauważymy sklep rybny miejscowej koloni rybaków.

Właśnie u nich można najtaniej kupić świeże ryby i owoce morza. Polecam krewetki. Prawdziwe, świeże, ogromne krewetki zwane w Polsce królewskimi, a w Brazylii znane jako: camarão grande
Po dokonaniu tych zakupów, wracając do naszej pousady trzeba jeszczedo kupić trzy produkty: sól, majonez i wybrać wino. Osobiście w tym rejonie świata polecam chilijskie lub argentyńskie czerwone wino.
Po dokonaniu zakupów czas na przygotowania do uczty.
Najpierw otwieramy wino - podczas przygotowania głównego dania będzie miało czas na złapanie oddechu. Krewetki należy wypłukać, wrzucić do garnka z wodą, dodać soli do smaku i czekać aż się zagotują.

Gotować kilka minut, następnie odcedzić wysypać na półmisek i… nasza królewska uczta jest gotowa.



Teraz tylko krewetkę obrać z pancerzyka, białe mięso zanurzyć w majonezie i smacznego. 

1 komentarz:

Darek pisze...

Jeny sluchajcie takich krewetak ja w Parati nie ma nawet na zanzibarze- warto dodac ze w wielu knajpach jest tez muzyka na zywo i to na jakim poziomie....