czwartek, 26 maja 2011

Bariloche

Kto powiedział, że na nartach można jeździć tylko w zimie? Na lipcowe stoki narciarskie zaprasza argentyńskie Bariloche. 
Do tego słynnego w Ameryce Łacińskiej kurortu narciarskiego trafiłem całkiem przypadkowo. Udałem się do Santiago de Chile i wykupiwszy wycieczkę do Patagonii poznałem to urokliwe miasteczko, położone w centrum Parku Narodowego Nahuel Huapi.

Muszę przyznać, że warto było. Chociaż nie była to pora na narciarskie szaleństwa pobyt rekompensowały wspaniałe widoki. Nazwa miasteczka pochodzi od słowa z języka Indian Mapuczów Vuriloche i oznacza „ludzi za górą”.  

Do Bariloche w 1895 roku dotarli imigranci z Austrii i Niemiec. Miejsce to urzekło ich podobieństwem do rodzinnych stron. By poczuć się zupełnie jak w Alpach, zbudowali miasteczko według znanych sobie wzorów
Wśród przybyłych był Carlos Wiederhold, który dotarł tu przez Andy z terenu Chile. Założył dla osadników niewielki sklepik. Listy, które otrzymywał były błędnie adresowane do San Carlos, zamiast Don Carlos, stąd 3 maja 1902 roku, kiedy oficjalnie założono miejscowość nazwano ją San Carlos de Bariloche. Obecnie powszechnie używana jest nazwa Bariloche. 
Mówi się, że Bariloche to wakacyjna stolica Argentyny. W styczniu i lutym, kiedy w Argentynie panuje lato, przybywają tu tłumy studentów. Od czerwca do września Barlioche pokrywa śnieg i wtedy miasto zamienia się w centrum sportów zimowych. 
Poza śniegiem, krajobrazami, sportami zimowymi, alpinistyką Bariloche oferuje również wspaniała czekoladę. Trudno spotkać drugą miejscowość z taką ilością sklepów z robioną domowym sposobem czekoladą. Mały supermarket o nazwie „Turista” oferuje czekoladę pod wszelkimi postaciami - stanowi ona 70% jego asortymentu, a pozostałe artykuły to lody i przetwory czekoladowe. Mało kto, nawet dorosły, potrafi koło takiego miejsca przejść obojętnie. Tutaj każdy jest jak dzieciak w sklepie z zabawkami.

Poza czekoladą szereg restauracji proponuje wspaniałego łososia (z chilijskich łowisk i hodowli). W pobliżu katedry bez trudu znajdzie się charakterystyczną niemiecko - austriacką restaurację z golonką i kuflem wspaniałego piwa.

Krajobraz Bariloche hipnotyzuje. Wszędzie dokoła jeziora, z których wystają mniejsze i większe wyspy, a horyzont zamykają ośnieżone szczyty Andów. Spektakularne widoki to najsłynniejsza specjalność Bariloche. Można je podziwiać niemal z każdego miejsca tego miasteczka.

Ludzie siadają na ławkach, na trawnikach zapatrzeni w dal. Albo wchodzą na liczącą sobie 70 lat, znajdującą się na głównym placu miasta, wieżę ratusza. Stamtąd widok jest najlepszy. Poniżej rozciąga się otoczone szczytami, upstrzone wyspami jezioro Nahuel Huapi. Na jego rozmytym w oddali końcu widać biały pasek Andów. Na pierwszy rzut oka nie wiadomo, czy to śnieg na szczytach gór, czy chmury na niebie. 

Wiele osób przyjeżdża, by zobaczyć te krajobrazy szybując na lotni czy paraglajdzie. To sporty tutaj bardzo popularne. Wiatr wieje dość jednostajnie z zachodu i na tyle mocno, by bez większych kłopotów pofruwać przez kwadrans czy pół godziny. Startuje się zazwyczaj z gór: Cerro Catedral (2405 m) czy Cerro Otto (1405 m) – dwóch szczytów, które zimą przeistaczają się w ośrodki narciarskie.  Z Bariloche można się do nich dostać wagonikami kolejki górskiej. A i samo Bariloche warte jest odwiedzin. 

Ma niecałe 100 tysięcy mieszkańców, a jego centrum przypomina nieco alpejskie miasteczka. Są tu domy z kamienia z drewnianymi okiennicami, arkadami, balkonikami.  W centrum znaleźć można naprawdę urocze zakątki.


Turystów z każdym rokiem jest więcej. Wieczorami zapełniają coraz liczniejsze kawiarnie i restauracje. Są drewniane knajpy z kominkami, są czekoladziarnie, są butiki z ekskluzywną odzieżą, sklepy z futrami i souvenirami, organicznymi marmoladami, wełnianymi owieczkami, świecznikami z rogu kozicy.



Można też sobie zrobić zdjęcie z psem bernardynem z beczuszką rumu podwieszoną u szyi.



Są wypożyczalnie sprzętu wszelakiego: rowerowego, ekstremalnego, downhillowego, jak również windsurfingowego, kitesurfingowego. Miasto i okolice odwiedzają pasjonaci pieszych wędrówek, wspinaczki, sportów wodnych, raftingu, ale również, i to w większości, rekreacyjni plażowicze, steków pożeracze, widoków oglądacze, argentyńskiego wina pijacze.

Brak komentarzy: