czwartek, 6 października 2011

Brasilia

Są miasta organiczne, rosnące przez wieki, od małej osady do metropolii. I są takie, które pojawiły się nagle, wskutek czyjegoś kaprysu czy przemyślanej politycznej decyzji. Wyrosły bez korzeni – od razu przybierając dojrzałą formę wymyśloną przez projektantów.
Właśnie tak powstała Brasilia - stolica Brazylii od 1960 roku (czyli od zdetronizowania Rio de Janeiro). 


O tym, by ulokować miasto w głębi lądu, ponad tysiąc kilometrów od morza (1200 km od Rio), zdecydował w 1955 r. prezydent Juscelino Kubitschek. Jednak sam pomysł pojawiał się już sto lat wcześniej – mówiono, że dzięki temu kraj się będzie harmonijniej rozwijał (tj. nie tylko na wybrzeżu, ale i w środku), a stolicy nie zagrozi atak obcej floty. 


Brasilia miała być piękna i nowoczesna. Ogłoszono konkurs, nadeszły projekty. Zwyciężył Lucio Costa i jego projekt miasta, które widziane z góry kształtem przypominałoby samolot. Miasta idealnego i uporządkowanego: z usytuowanymi na głównej osi - „kadłubie samolotu” - budynkami administracyjnymi i rządowymi (które projektował Oscar Niemeyer); z częścią mieszkalną na „skrzydłach”. 


Charakterystyczny pejzaż miasta tworzą dwie osie: oś wschód – zachód to część funkcjonalna i monumentalna miasta, zaś północ-południe, wygięta w łuk jest częścią mieszkalną. Są tu ciekawe osiągnięcia architektury, jak gmach parlamentu, budynek katedry czy Ministerstwa Spraw Zagranicznych. 




Symbol Brasilii – gmach parlamentu Congresso Nacional – zbudowano w kształcie olbrzymiej wagi. Sala, gdzie obradują deputowani i kopuła, w której zbiera się senat są zrównoważone optycznie przez dwa wieżowce w środku. Gmach katedry przypomina koronę, przy czym znaczna część katedry znajduje się pod ziemią. 



Miasto idealne można zaplanować. Ale nie można go zrealizować. Brasilia – zaprojektowana dla pół miliona ludzi – ma obecnie 2 miliony mieszkańców. Rzeczywiście, udało się wciągnąć rzesze w głąb kontynentu - tyle że początkowo byli to fachowcy i robotnicy pracujący przy budowie, a z czasem biedota szukająca lepszego życia. Te „nadprogramowe” półtora miliona gnieździ się teraz w powstających wokół miastach- satelitach. 




Wad jest zresztą więcej. A najważniejsza jest chyba ta, że Brasilia to miasto obce kulturowo. Obecną stolicę największego państwa Ameryki Południowej wybudowano na Płaskowyżu Centralnym (Planalto Central) na wysokości 1000 m n.p.m. w sąsiedztwie sztucznego jeziora Paranoa. 



Brasilia jest miastem, które w zamysłach swoich twórców, miało być ucieleśnieniem nowoczesności, jednak historia związana z jego powstaniem jest niezwykle mistyczna. Pewnej nocy, włoski zakonnik Dom Bosco (założycielowi zakonu Salezjanów), przyśnił się prezydentowi Kubitschek w wizji, w której zobaczył „nową ziemię wybraną”, „krainę mlekiem i miodem płynącą”.

Widzenie to było tak dokładne, że zakonnik określił nawet równoleżniki, między którymi powstać miał ów nowy raj. Nie wiemy na ile prezydent Kubitschek, ojciec Brasilii, kierował się sennymi widzeniami, ale duchowa obecność Dom Bosco jest dziś w stolicy wciąż zauważalna: ma on piękny kościół, parę kaplic, a jego imieniem nazywane są ulice i osiedla mieszkaniowe. 



Samej Brasilii daleko jednak do mistycyzmu, aczkolwiek dla ogromnej armii zamieszkujących ją urzędników państwowych, miasto to mogło okazać się rzeczywiście „krainą mlekiem i miodem płynącą”. Stolica, w założeniu, miała być idealnym miejscem do życia. Wbrew założeniom, Brasilia jest jednak miastem trudnym do życia, właśnie dlatego, że jest na wskroś modernistycznym, sztucznym tworem.

Brak jej rzeczywistego, naturalnego centrum, bo za takie na pewno nie można uznać głównej stacji metra, brudnego dworca autobusowego i domu handlowego, przypominającego z wyglądu Domy Towarowe Centrum w latach 80-tych. 


Także główna arteria miasta, wzdłuż której umiejscowione są najważniejsze budynki, nijak nie sprawia wrażenia miejsca przyjaznego mieszkańcom. Jest to 12-to pasmowa jezdnia, przedzielona pasem zieleni, pozbawiona jakichkolwiek sklepów, barów czy kawiarni. Poza zwiedzaniem słynnej katedry i muzeum, w centrum nie ma zupełnie nic do roboty. 


Gdzie toczy się więc normalne życie? Każdy samolot ma skrzydła, nie inaczej Brasilia. Znajdujące się tam dzielnice mieszkalne, podzielone są na tzw. quadras. Każda z nich, ma w zamierzeniu stanowić samodzielny organizm, złożony z kilku bloków, różnej jakości i standardu, uliczki handlowej ze sklepami i świątyni (w każdej quadrze innego wyznania).

Tak jak quadry różnią się standardem, tak uliczki handlowe jakością oferowanych usług. W jednej nie da się kupić chleba, ale można za to ubrać psa w całkiem wymyślne ubranko. Przeważają drogie restauracje, fryzjerzy i drogerie. Poruszanie się miedzy quadrami transportem publicznym jest możliwe, ale trudne. Większość mieszkańców stolicy nie wysiada więc z aut. 


Samochód jest zresztą kluczem do funkcjonowania w Brasilii. Większość terenów rekreacyjnych, jezioro, centra handlowe, ambasady, w których pracuje znaczna część mieszkańców miasta, są właściwie niedostępne bez własnego transportu. 

Brasilia jest miastem, które fascynuje architektów. Betonowe konstrukcje, w klimacie Brazylii wymagają albo ciągłej konserwacji, albo wyglądają jak nasze komunistyczne bloki po 20 latach bez remontu.
Brasilia jest wpisana na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.

Brak komentarzy: