środa, 25 września 2013

Espargos

Między szarym, zakurzonym pustkowiem w samym centrum caboverdiańskiej wyspy Sal wynurza się miasto Espargos, stolica wyspy i okręgu administracyjnego Sal Republiki Wysp Zielonego Przylądka.
Nazwę miasto zawdzięcza szparagom, które dziko rosły w okolicach miasta.




Mimo że jest to stolica mieszkańców jest niewielu, mniej więcej siedemnaście tysięcy.




Jednak, jak na stolicę przystało, w jej sąsiedztwie znajduje się międzynarodowe lotnisko im. Amical Cabral wybudowane według projektu Raul Pires Ferreira Chaves.




Ten sam inżynier wybudował system pozyskiwania wody pitnej, co umożliwiło znaczące pomnożenie liczby mieszkańców wyspy.




 Lotnisko powstało już w 1939 roku i służyło głównie do lotów tranzytowych między Europą i Ameryką Południową.
 



Jego budowę zainicjował włoski rząd Benito Mussoliniiego, jednak dopiero w 1949 Portugalczycy wyposażyli lotnisko w urządzenia potrzebne do obsługi lotów międzynarodowych.




Dziś jest ono ważnym miejscem połączenia wyspy nie tylko z archipelagiem Zielonego Przylądka, ale i Europą.




Portugalia, Niemcy, Anglia, Holandia utrzymują stałe połączenia przywożące głównie turystów na wyspę, gdzie praktycznie cały rok świeci słońce.




Nad miastem, w jego samym centrum góruje Monte Curral - wygasły wulkan. Wznosi się na wysokość 107 metrów.




Naga, brunatna skała pozbawiona jakichkolwiek drzew jest z daleka widoczna.




Wzrok przykuwają przede wszystkim umieszczone na jej szczycie radary meteorologiczne, wojskowe oraz anteny telewizyjne i radiowe.




Na jego szczycie umieszczono również punkt widowiskowy dla turystów. Wiedzie do niego kręta, utwardzona droga rozpoczynająca się przy ulicy Amilcar Cabral w pobliży kościoła i hotelu Atlantico.




Z góry Curral rozciąga się rozległy widok na całe miasto Espargos, a w dali widać dwa brzegi oceanu, po obu stronach wyspy, oraz płaski krajobraz pustyni ze stożkami wulkanów.




Espargos posiada jedyny na wyspie szpital oraz stadion.




Miasto, mimo że jest stolicą nie wygląda bogato, a na jego przedmieściach wyróżniają się slumsy biedoty.




Od strony lotniska do miasta dochodzi ładna dwupasmowa asfaltowa droga.




Z drugiej strony Espargos zaczyna się strefa pustynna, na której króluje wiatr rozwiewający na wszystkie strony powulkaniczny pył.




Krzewy akacjowe na pół wyschnięte i przechylone w kierunku północnym, w którym nieustannie wieje wiatr, w pewnym momencie przestają pojawiać się na poboczach drogi, a w zasadzie bezdroża.




To tutaj najbiedniejsi obywatele wyspy mieszkają w metalowo-kartonowo-drewnianych szałasach bez nadziei na polepszenie swojego losu.





Ich kartonowe budy trwają mimo wiatru.




Nie przejmują się deszczem, bo na tych wyspach pada raz w roku.




Przebywając turystycznie na wyspie do stolicy przybywa się tylko przy okazji dłuższego wyjazdu w celu poznania całej wyspy.




Warto wtedy przy zimnym piwie przyjrzeć się mieszkańcom stolicy, którzy niestrudzenie w silnym słońcu wykonują swoje codzienne zajęcia.

1 komentarz:

T pisze...

Byłem na Sal kilka lat temu. Osobiście to dla mnie to taka namiastka Afryki. Wycieczka po Sal to krajobraz księżycowo-pustynny. Zapraszam do siebie http://tandmpodrozniczo.blogspot.com/