czwartek, 8 listopada 2012

Spacer po Rzymie

Miłośnicy śródziemnomorskich, ciepłych klimatów, historii, sztuki i starożytnej architektury mają w wiecznym mieście niewiele czasu na sen.
Wierni z całego świata przyjeżdżają, by zobaczyć papieża i zwiedzić państwo biskupa Rzymu. Ale nie tylko. Pozostaje jeszcze cała masa kościołów, na które można się natknąć niespodziewanie klucząc wąskimi uliczkami.



Niektóre ze świątyń są niejako wbudowane w kamienice, nie mają własnych ogrodów i odseparowanej plebanii, lecz wkomponowane są w sąsiednie budynki. Trudno się temu dziwić, gdyż w stolicy Włoch jest ich ponad dziewięćset.




Każda uliczka i każdy zaułek pamięta czasy rzymskich legionistów, cesarzy i formowania się jednego z ważniejszych ośrodków powstania cywilizacji, częścią której jesteśmy.



Patrząc z opustoszałego placu Świętego Piotra na zalaną porannym słońcem bazylikę jedna rzecz przychodzi na myśl: jest ogromna.



Stojąca u szczytu schodów, niczym na podwyższeniu, budowla o prostych liniach z wysokimi kondygnacjami i wielkimi oknami wyglądałaby surowo, gdyby nie zdobiące ją niewielkie balkony, masywne kolumny i rzeźby Jezusa, Jana Chrzciciela i apostołów wieńczące fasadę, nad którą góruje imponująca kopuła projektu Michała Anioła. 



Jednak to nie dzieła Michała Anioła, twórcy słynnej piety i malowideł na suficie kaplicy sykstyńskiej spotkamy najczęściej podczas zwiedzania Rzymu.



Nie jest nim także Leonardo da Vinci czy Rafael Santi, lecz Giovanni Lorenzo Bernini. Jego dziełem jest kolumnada na placu Świętego Piotra i słynny baldachim ze spiralnymi kolumnami nad ołtarzem i grobem pierwszego papieża. 



Zwiedzając bazylikę warto zacząć od krypty. Z samego rana zwykle nie ma tłumów i można bez stresu chodzić wąskimi korytarzami i zatrzymać się nad grobami papieży. 



Klucząc uliczkami Rzymu nigdy nie nadrabia się drogi. Mniej czasu zajmie przejście prostą trasą od jednego zabytku do drugiego, jednak prawdziwą przygodą jest poszukiwanie, nie znalezienie.




Zgubić się w wiecznym mieście jest rzeczą piękną; nie wiedzieć, gdzie się idzie, napotkać na swojej drodze rzeczy, o których nie ma słowa w przewodnikach, takie jak małe restauracje, ukwiecone balkony, a nawet drzewa pomarańczowe na podwórkach wewnątrz kamienic. 



Schowajmy więc mapę do plecaka, wyłączmy telefon i nie patrzmy na zegarek…



Błądząc labiryntem ulic, po których z niezwykłą zręcznością, oczywiście obok skuterów, poruszają się nawet samochody dostawcze, moglibyśmy natrafić na Piazza Navona, Campo de’ Fiori, gdzie posąg Giordano Bruna przypomina o inkwizycji i stosie, na którym filozof spłonął.



Nieopodal znajdziemy prostokątny plac, miejsce zwane Area Sacra Argentina. To tu właśnie zamordowany został Juliusz Cezar.



Patrząc z podwyższenia na starożytne pozostałości doświadczamy dziwnego wrażenia. Zdaje się, że kątem oka widzimy jak raz z jednej, raz z drugiej strony poruszają się mury. Płynnie poruszające się cienie okazują się być niczym innym jak... kotami.



W okolicy znajduje się wybijający się spośród innych budowli Panteon. Współgrając z otaczającymi go w ścisku kamienicami portykiem na planie prostokąta zaburza nieco porządek otoczenia kolistym kształtem rotundy.




Również kopuły oddzielonych od siebie ulicą niewielkich bliźniaczych kościołów przy Piazza del Popolo górują nad resztą budynków w okolicy. Dorównuje im jedynie wieża położonego w przeciwległej części placu kościoła Santa Maria del Popolo, który nazwę swą zawdzięcza swoim fundatorom – ludowi rzymskiemu.



Piazza del Popolo widziany ze szczytu schodów umieszczonych na wschodnim jego krańcu jest niczym więcej niż tylko owalnym placem z monumentalnym obeliskiem pośrodku. Zdaje się nie pamiętać czasów, kiedy był miejscem wielu publicznych egzekucji. 



Sięgając wzrokiem dalej widzimy panoramę Rzymu wraz z odległą bazyliką Świętego Piotra czy Ołtarzem Ojczyzny, masywną budowlą z charakterystyczną kolumnadą.






To właśnie w jej sąsiedztwie znajduje się słynna kolumna z Romulusem i Remusem, karmionych przez wilczycę. 



Na hiszpańskich schodach wieczorami przesiadują pary zakochanych. Jak na ironię budowę rozsławionych schodów sfinansował francuski król Ludwik XV. Dziś na schodach odbywają się różnego rodzaju pokazy, począwszy od pokazu kwiatów, a kończąc na modzie.



Położony na wzgórzu Kwirynał Pałac Kwirynalski jest siedzibą prezydenta Republiki Włoch. Stąd niedaleko do cudownej fontanny di Trevi, której szum niesie się pomiędzy pobliskimi kamienicami.



Fontanna przylega do ściany jednej z nich. To, co wprawia turystów w zachwyt musi być więc dla mieszkańców niczym klątwa. 



Możemy dojść do jednej z czterech bazylik rzymskich: bazyliki Santa Maria Maggiore. Legenda głosi, że papieżowi Liberiuszowi ukazała się we śnie Matka Boska i nakazała budowę nowego kościoła w miejscu, w którym w środku lata spadnie śnieg.



Anomalia ta miała miejsce właśnie w obszarze, w którym dziś znajduje się skrywająca relikwie żłóbka świętego bazylika. Santa Maria Maggiore tworzy trójkąt z bazyliką Świętego Krzyża w Jerozolimie (która spośród wielu relikwii najbardziej szczyci się pozostałościami krzyża Chrystusa) i Lateranem, zbudowanym przez cesarza Konstantyna.



Przy bazylice Laterańkiej znajdują się święte schody, przywiezione z Jerozolimy przez matkę cesarza, Helenę.




To właśnie po tych schodach Jezus miał być prowadzony do Poncjusza Piłata i z tego względu schody można przejść jedynie na kolanach.



Idąc nad brzegiem Tybru widzimy dużą wyspę z mieszczącym się na niej szpitalem.



Dalej zauważamy charakterystyczną kopułę synagogi, a odwracając się w drugą stronę, w kierunku południowym zobaczymy wzgórze Awentyn, z którego rozciąga się widok na Zatybrze i Watykan.




Po przekroczeniu Tybru napotykamy bazylikę Najświętszej Marii Panny na Zatybrzu, której obecnym kardynałem-prezbiterem jest Józef Glemp, a jego poprzednikiem był kardynał Stefan Wyszyński. 




Egipskie obeliski stają w najważniejszych miejscach w mieście - zachowało się ich do dnia dzisiejszego 13. Ogromne obeliski były dla Rzymian najznakomitszymi trofeami wojennymi, ponieważ w Egipcie symbolizowały nieśmiertelność i boskość faraonów.




Usta prawdy są dziś jedną z największych atrakcji turystycznych Rzymu. W czasach ciemnego średniowiecza nie były one jednak tak lubiane, ponieważ stanowiły ostrzeżenie dla kobiet podejrzanych o niewierność.




Straszono je, że jeśli zdradziły swego męża i nie powiedzą prawdy, po włożeniu ręki do ust - zostanie ona odcięta przez Boga.

1 komentarz:

Mażena pisze...

Fantastyczna relacja!
Masz rację wszystko ale swoim tempem, "bez nerw" :)