czwartek, 15 marca 2012

Meksyk

W meksykańskim tyglu znajdziemy starożytne cywilizacje Olmeków, Majów, Zapoteków i Mixteków. Oprócz piramid i zaginionych w dżungli miast czekają tam na nas cuda natury - łańcuchy górskie i kaniony, tropikalne lasy i pustynie, wulkany i równiny na obszarze niemal 2 mln km2.



Warto jednak zwrócić uwagę nie tylko na miejsca przyciągające turystów, ale też na normalne, proste życie mieszkańców w małych miejscowościach.


Meksyk zadziwia gwarem, rozgardiaszem, tłumami na ulicach. O jego kolorycie decyduje przede wszystkim zamiłowanie mieszkańców do handlu. W dzielnicy historycznej stragany znajdują się nie tylko w przeznaczonych do tego miejscach, lecz również na chodnikach głównych ulic i na większych placach. Handluje się wszystkim, od zabawek po filmy DVD.


Ogólny rozgardiasz powiększa ruch uliczny. Pierwsze spostrzeżenie - mnóstwo zielonych volkswagenów „garbusów”, które jeżdżą tu jako taksówki.

A jak jeżdżą! Nie używają kierunkowskazów i nie stosują się do ograniczeń prędkości. Podobnie samochody prywatne i minibusy. Te ostatnie zatrzymują się na żądanie i często jedynie zwalniają, gdy ktoś chce wsiąść (podróżni wskakują w biegu).
Jednak ruch uliczny musi kierować się jakimiś regułami - podczas mojego pobytu nie widziałem żadnej stłuczki. Mógł to być jednak rezultat obecności setek policjantek na ulicach. Przy pomocy gwizdków starają się okiełznać wąsatych machos za kierownicami. Lecz gdy policjantka wstrzyma ruch zbyt długo, robią klaksonami dziki harmider.


Na peryferiach stolicy Meksyku zabudowa mieszkalna dosłownie wpełza na góry  otaczające miasto.



W niektórych miejscach aż na samą grań. Potem droga prowadzi przez rodzaj sawanny z pojedynczymi, wielkimi kaktusami i kępami drzew.




Pomimo wyjazdu ze stolicy na trzypasmowej drodze panuje tłok. Na drodze poruszają się wszelkiego rodzaju pojazdy mechaniczne. Obok pięknych nowoczesnych samochodów terenowych, ogromne ciężarówki i nie wiadomo jakim cudem jeszcze jeżdżące wysłużone samochody i rowerowe riksze.





Przy każdej miejscowości prymitywne stragany zapraszające do posiłków, kupienia najprzeróżniejszych rzeczy.




Między samochodami przechodzą sprzedawcy oferujący napoje, owoce, słodycze, gazety.




Można nawet nabyć koguta i zastanowić się czy przeznaczyć go na rosół czy odstawić na najbliższą walkę.

Przed miejscowością na drodze pojawiają się „martwi policjanci” – sporej wielkości asfaltowe progi – to jedyny skuteczny sposób, aby Meksykanin zwolnił na drodze. Powstaje mały korek, a między samochodami przechodzi mężczyzna z wiaderkiem proszący o pieniądze. Większość kierowców daje mu po kilka pesos - w ten sposób otrzymuje zapłatę za załatanie dziur w asfaltowej drodze.


Życie w miejscowościach toczy się na ulicy. Wysokie mury otaczają domy. W garażowych bramach powstały sklepiki i warsztaty usługowe. Co nie mieści się w środku w ciągu dnia jest wystawiane na ulice.




Między miejscowościami często spotyka się ruiny, ale nie są one poszukiwane przez turystów, gdyż nie są pozostałością budowli wzniesionych przez mieszkańców kraju w czasach przed kolonizacją, lecz byli właściciel ziemscy.


Ruiny pozostawione wśród pól również chcą opowiedzieć swoją historię.




Kto chce zaczerpnąć świeżego powietrza w pobliżu miasta Meksyk winien wybrać się do parku narodowego Izta – Popo Zoquiapan. Asfaltowa droga w iglastym lesie prowadzi do schroniska, skąd rozpoczyna się szlak na widoczny z każdej strony wulkan Popocatépetl, pieszczotliwie zwany Popo.



Nie każdemu jest dane wejść na jego wierzchołek (5.482 metrów wysokości), ale warto siąść u jego stóp i podziwiać wspaniały zachód słońca.

1 komentarz:

Mażena pisze...

Niesamowite zdjęcia tego wulkanu. Ciekawa wycieczka.