sobota, 23 maja 2015

Il Campo

Główny plac Sieny to Il Campo.
Nie będę się porywał na jego poetyckie opisy, lecz zacytuję Zbigniewa Herberta z „Barbarzyńcy w ogrodzie”:



Plac ratuszowy (…) zwany Il Campo, ma kształt organiczny – przypomina wklęsłą stronę muszli.



Jest to na pewno jeden z najpiękniejszych placów na świecie, niepodobny do żadnego innego i dlatego trudny do opisania.



Otaczają go półkolem pałace i domy, a czerwień starych cegieł ma kolor zbladłej purpury.



Ratusz składa się z trzech doskonale zharmonizowanych brył, przy czym część środkowa jest o piętro wyższa.



Jest surowy i sprawiałby wrażenie twierdzy, gdyby nie bardzo muzyczny rytm gotyckich okien z dwiema białymi kolumienkami (…).



Kiedy słońce jest za ratuszem (…), po Il Campo przesuwa się ogromny cień jak wskazówka zegara.



Wieżę nazywa się poufale Mangia, od imienia średniowiecznego dzwonnika, którego potem zastąpił dzwonnik mechaniczny.



Z jej szczytu można patrzeć na miasto okiem jaskółki i historyka”.



Ratusz, Palazzo Pubblico, zbudowano w 1310 r.



A już wcześniej fantazję architektów budujących przy placu skrępowano: okna mają mieć dwie lub trzy kolumienki, obrys placu ma być półokrągły, żadnych tarasów zajmujących plac. 



Stojący przy placu kościół nie pasował do koncepcji, więc go wyburzono.



I tak, rozsiane dotąd po mieście urzędy skupiono w jednym budynku z cegły i marmuru, a Siena zyskała miejsce spotkań i targów – głównych miejskich form aktywności, nie związanych z religią (dla uroczystości religijnych zarezerwowany był plac przed katedrą). 



Kto nie interesuje się urbanistyką średniowiecza, może kojarzyć Il Campo z innego powodu: odbywa się tu chyba najsłynniejszy z włoskich turniejów historycznych, w ramach których faceci ubrani w rajtuzy, jak półwysep długi i (mniej) szeroki, biegają z figurami świętych, gigantycznymi świecami, nacierają na siebie z włóczniami, strzelają z kuszy itd.



W Sienie dwa razy do roku przedstawiciele contrad, czyli dzielnic, ścigają się na koniach wokół placu w ramach Palio di Siena.



Dwie minuty wyścigu poprzedzone są tygodniami przygotowań, paktów (równie ważne co zwycięstwo w całym wyścigu jest pokonanie dzielnicy-rywala) i układania strategii.



Te dwie minuty oglądają szczęśliwcy na balkonach wokół placu, ci stłoczeni na środku (komfort nieco niższy) i tysiące przed telewizorami.



I tak Il Campo osiąga rangę ikony, staje się symbolem średniowiecznej Italii oraz wciąż żywej i krwistej tradycji.



Na Il Campo jest też Fonte Gaia.



Wodę do tej niezwykłej fontanny sprowadzono z odległych od Sieny o 20 km wzgórz, prace przy tym przedsięwzięciu trwały ponoć osiem lat!



Pierwsze  zdobienia nie zachowały się do dziś, w 1419 roku zastąpiło je dzieło Jacopo della Quercia.



Jak wiele tak cennych rzeźb, tak i te oryginalne przechowywane są w Muzeum Ospedale Santa Maria della Scala.



Co oczywiście nie zabiera uroku pozostawionym na placu kopiom.



Il Campo jest więc ikoną, muzeum na wolnym powietrzu, ale przede wszystkim – przestrzenią, w której z przyjemnością się przebywa.



W której części placów ludzie gromadzą się najchętniej? Na jego obrzeżach.



Podstawowym zajęciem ludzi w miejscach publicznych jest obserwowanie innych ludzi.



A najlepiej to robić z miejsca nieco osłoniętego, trochę z boku.



Wzdłuż krawędzi muszli il Campo stoją w równych odległościach kamienne słupki.



Rzecz niby bez znaczenia, ale okazuje się, że są one doskonałym punktem zahaczenia w przestrzeni: można się o nie oprzeć, przysiąść przy nich, pozostając jednocześnie na uboczu, i obserwować życie placu.



Najważniejszą cechą Il Campo jest chyba jednak jego spadzistość.



Po pierwsze, przy lekkim nachyleniu terenu, wygodniej jest usiąść. Albo się położyć.



Na Il Campo co prawda krzesełek brak, ale spadek placu powoduje, że możemy dowolnie wybierać miejsce, w którym chcemy usiąść (ławki czy murki nie dają aż takiej swobody).



I jeszcze: pochyłość placu daje wrażenie przebywania w amfiteatrze.



Publiczność siedzi półkolem, aktorzy przechadzają się na scenie poniżej, a świetna akustyka sprawia, że cały plac wypełnia się przyjemnym, kawiarnianym gwarem.



No właśnie, kawiarnie. Partery budynków okalających plac zajęte są oczywiście przez knajpki, a stoliki wystawione są na zewnątrz.



To kolejny doskonały punkt obserwacyjny (widać nawet pierwszą linię obserwatorów, tych przy słupkach).



Ale ważny jest też fakt, że siedzenie w kawiarni nie jest jedyną możliwością uczestniczenia w życiu placu.



Na Il Campo kawiarnia jest tylko jedną z możliwości.



Równie dobrze można usiąść na placu z kawałkiem pizzy i butelką piwa/wina (o, błogosławiony niech będzie brak głupiego zakazu picia wina na ulicy).



Dołóżmy do tego jeszcze ludzką skalę placu, jasne ograniczenie placu przez otaczające budynki oraz wyłączenie ruchu samochodowego.



Efekt: plac jest odwiedzany tłumnie nie tylko przez turystów, ale i sieneńczyków.



Wychodzą tu na rodzinne przechadzki, a ponieważ Siena nie jest wielka, często spotykają znajomych.



Zatrzymują się na pogawędkę, ich dzieci bawią się razem.



Spogląda na nich znad książki młoda dziewczyna.



W nią wpatrują się dwaj wystylizowani włoscy hipsterzy.



Przypatruje się im para turystów siedzących z mapą i pizzą wziętą na wynos.



A wszystko z góry obserwują krążące nad placem jeżyki.

Brak komentarzy: