czwartek, 22 lipca 2010

Ściana Płaczu

Zwykły kamienny mur wzniesiony podczas przebudowy przez Heroda Drugiej Świątyni wybudowanej na wzgórzu Moria w Jerozolimie, będącej jej zachodnim murem, stał się najświętszym miejscem judaizmu, znanym jako Ściana Płaczu. Za nim wznosi się trzecie najświętsze miejsce islamu, Świątynia na Skale.

Spacerując po starej Jerozolimie co chwilę napotkamy święte miejsca związane z judaizmem, islamem i chrześcijaństwem. Miejsca, które w odwiedzających wywołują mieszane uczucia.
Niektórzy popadają w stan mistycznego zachwytu, inni są oburzeni brakiem tolerancji i... normalnością.

Jednak każdy kto przybędzie pod Ścianę Płaczu z zachwytem spogląda na pobożnych żydów, którzy mimo nieustannego klekotu migawek turystycznych aparatów starają się zagłębić w modlitwie.

Dla wielu Ściana Płaczu, zwana też Ścianą Zachodnią lub Murem Zachodnim (po hebrajsku HaKotel Hama'aravi lub po prostu HaKotel), to zwykły kamienny mur. Jest to jednak jedno z najbardziej niezwykłych miejsc w całej Jerozolimie, a także w całym Izraelu.
Ściana to fragment, zbudowanego przez Heroda Wielkiego w 20 r. przed Chrystusem, muru otaczającego dziedziniec Drugiej Świątyni.
Rzymianie zniszczyli świątynię w 70 r., lecz ponieważ, jak twierdzą teksty rabiniczne, szechina  (boska obecność) nigdy nie opuściła tej ściany, jest ona uważana za najświętsze ze wszystkich miejsc żydowskich.

W okresie osmańskim ściana stała się celem pielgrzymek, miejscem, do którego Żydzi przychodzili opłakiwać swoich przodków i zniszczenie Jerozolimy - stąd właśnie pochodzi nazwa Ściana Płaczu.

W 1948 r., kiedy całe Stare Miasto znalazło się w rękach Jordańczyków, Żydzi utracili dostęp do tego miejsca. Dziewiętnaście lat później, gdy izraelskie oddziały specjalne atakowały podczas wojny sześciodniowej, ich celem była właśnie Ściana, a pierwszą akcją w ramach obrony Starego Miasta było zniszczenie sąsiedniej dzielnicy arabskiej, aby utworzyć plac, który istnieje do dzisiaj.
Obszar przed samą Ścianą służy obecnie jako olbrzymia synagoga pod gołym niebem. Jest on podzielony na dwie strefy: małą część południową dla kobiet i gwarniejszą, większą część północną dla mężczyzn.
To tutaj odziani na czarno chasydzi kiwają się w przód i w tył, pochylając głowy w modlitwie, co jakiś czas robiąc przerwę, by przylgnąć do ściany i ucałować kamienie.
Zawsze w piątki o zachodzie słońca zbiera się gęsty tłum, by świętować nastanie szabatu.
Ściana Płaczu jest również popularnym miejscem obrzędów Bar Micwy (uroczystość przyjęcia w poczet wspólnoty wyznaniowej chłopców, po ukończeniu 13 roku życia), które odbywają się w okresie szabatu oraz w poniedziałki i czwartki rano.

Miejsce to fascynuje nie tylko świat żydowski. Przybyła tu Madonna, a także pewnej soboty 1993 r. Michael Jackson. Jego wizyta w szczególny sposób oburzyła ortodoksyjnych Żydów, gdyż towarzyszyły mu tłumy dziennikarzy z aparatami fotograficznymi (fotografowanie w czasie szabatu jest zabronione).
W każdym razie turyści nie będący Żydami mogą podejść do Ściany, jeśli ubrani są skromnie, a mężczyźni włożą na głowę jarmułkę.

Warto zwrócić uwagę na różnorodne style architektoniczne widoczne w samej ścianie. Wielkie dolne warstwy utworzone są z kamieni z okresu Heroda, które można rozpoznać po szlifowanych krawędziach. Ponad nimi widać uformowane nieco inaczej kamienie pochodzące z czasów powstania meczetów na Wzgórzu Świątynnym.

Każdy kto chce dostaċ się w pobliże Ściany Płaczu musi poddaċ się kontroli. Uzbrojeni izraelscy policjanci skurpulatnie sprawdzają torby, plecaki a przejście przez brmkę bezpieczeństwa z wykrywaczem metali dopełnia rytuału.
Ściana Płaczu jest podzielona drewnianym płotem na część męską i żeńską. Wszędzie pełno jest krzesełek i stolików, nakrytych suknem w kolorach: czerwonym, zielonym lub granatowym.
Na nich leżą stosy książeczek do modlitwy, czyste kartki papieru i pisaki. Na nich to Żydzi i nie-Żydzi zapisują swoją modlitwę. Te zwitki papieru, od krótkich notatek po niemal całe książki, są następnie wciskane w szczeliny Muru Płaczu. Istnieje bowiem przekonanie, że wetknięcie kartki z zapisaną prośbą w szczelinę w Ścianie zwiększa skuteczność modlitwy.
Obecnie, aby karteczki trafiły do szczelin, nie trzeba wcale przyjeżdżać do Izraela. Dzięki firmie telekomunikacyjnej – Wirtualna Jerozolima - można do tego celu użyć faksu. Pracownicy firmy wydrukują je, a następnie za darmo umieszczą w Ścianie Płaczu. Codziennie zanoszą do świętego miejsca setki tego typu przesyłek.

Sprzątanie Muru odbywa się pod czujnym okiem rabina. Karteczki z modlitwami, wetknięte przez wiernych między kamienie, są wyciągane przez pracowników firmy za pomocą drewnianych patyczków, aby nie uszkodzić kamiennych bloków.
Następnie pakowane do worków są zakopywane na Górze Oliwnej. Rabin, który uczestniczy od początku do końca w całej operacji, pilnuje aby nikt tych karteczek nie czytał. Choć niektóre, jak np. tę pozostawioną przez Jana Pawła II podczas pobytu w Jerozolimie, w marcu roku 2000, przechowuje się gdzie indziej, a dokładnie - na wystawie w Instytucie Yad Vashem.
Tam też można oglądnąć galerię fotograficzną pokazującą emocje i wzruszenia ludzi, często tak bardzo różnych od siebie, których pod Ścianę przywiodła pobożność, a czasami zwykła ciekawość.
Żydzi, w zdecydowanej większości odziani w czarne surduty, okryci tałesem (modlitewnym szalem) odmawiają psalmy i odczytują wersety z Tory tuż przy Murze. Podczas swej modlitwy kołyszą się, a pochylając głowę co chwila dotykają i całują świętą Ścianę, nierzadko też rozkładając ręce, całym korpusem do niej przylegają, jakby chcieli się w nią wtopić.
Są też tacy, którzy siedzą lub stoją przy stolikach i modlą się z modlitewników także się kiwając. Wszędzie panuje uroczysty i religijny nastrój. Wyczuwa się skupienie. Gdzieniegdzie widać łzy. Żydzi płaczą naprawdę.

Gdy przybywają w to miejsce, nie potrafią ukryć emocji, że ich największa świętość, miejsce realnej obecności Boga i największa chluba narodu została zamieniona na sanktuarium obcej religii, a im pozostał tylko ten fragment muru. Mimo łez, w ich oczach nie ma rozpaczy. Jest ciągła nadzieja, oczekiwanie i tęsknota...

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Dzięki - wielkie. CZytam właśnie LISTY NIKODEMA - Jana Donbraczyńskiego i tak mi brak ilustracji - z tamtego czasu !