czwartek, 7 kwietnia 2011

Góra Kuszenia

Na północ od Jerycha leży Góra Kuszenia, miejsce, gdzie, zgodnie z tradycją biblijną, Pan Jezus w trakcie czterdziestodniowego postu i pobytu na pustyni był kuszony przez szatana (Mt 4,1-11). 
Teren ten znany był już wcześniej z walk Machabeuszy. Tutaj w II wieku p.n.e. syryjski dowódca Bakchides postawił zamek, do którego został podstępnie zwabiony wódz powstania,  Szymon Machabeus, w 134 roku p.n.e. zabity przez swego zięcia Ptolemeusza, gubernatora Jerycha. Kiedy krzyżowcy w XII wieku opanowali te tereny nazwali szczyt Górą Kwarantanny, póżniej Arabowie zniekształcili nazwę na Qarantal.


Wybudowano tu w czasach krzyżowców dwa kościoły. Pierwszy z nich powstał nad samym urwiskiem, a drugi na szczycie góry, jednak oba przetrwały jedynie dwa wieki. Oprócz biblijnej historii tego miejsca powodem dla którego warto tu wejść jest fantastyczna panorama Jerycha, doliny Jordanu oraz półocnego terenu Morza Martwego.

Na sam szczyt góry w zasadzie nie wolno wchodzić, ale mając talent dyplomatyczny można przekonać dozorcę klasztornego, aby uchylił tylną furtkę. 
Górę łatwo rozpoznać. Wydaje się być naga i niedostępna. Wznosi się na wysokość 350 m n.p.m., czyli 600 m ponad Jerycho i 700 m ponad lustro wody w Jordanie. Jej szczyt jest płaski, a wierzchołek otoczony jest wysokim murem. Wewnątrz muru znajdują się ruiny bazyliki bizantyjskiej. 

Klasztor Kuszenia zbudowano na zboczu góry, mniej więcej w połowie jej wysokości. Patrząc z daleka, wygląda on jak wisząca nad przepaścią długa galeria - ma się wręcz wrażenie, że jest do góry przyklejony.



Można się tu dostać wspinając się kamienistą ścieżką lub wjeżdżając kolejką linową, zbudowaną w nadziei na napływ turystów w następstwie Milenijnej Pielgrzymki Ojca Świętego Jana Pawła II.  Wjazd nie jest tani, kosztuje 45 szekli. Przy stacji kolejki na górze znajduje się arabska resturacja. Stajemy przed żelazną furtą w kamiennym murze, zwieńczoną flagami Kościoła i państwa greckiego. Dzwonek elektryczny i metalowa kołatka. Po dłuższej chwili drzwi otwierają się. Zakonnik zaprasza do środka. 

Góra ta od wieków przyciągała licznych mnichów, którzy w tym izolowanym i klimatycznie trudnym terenie rozwijali życie monastyczne. W okresie Bizancjum liczni eremici mieszkali w grotach dookoła kościołów, związanych z tajemnicą kuszenia Jezusa (jeden znajdował się blisko Groty, a drugi na samym szczycie góry).
 Przy wejściu do monasteru znajduje się ścieżka, która pozwala osiągnąć szczyt wzniesienia, gdzie znajdują się ruiny fortecy, którą w II wieku zbudowali Seleucydzi.




Pierwsze sanktuarium wzniesiono tu w 326 r. Był to skutek misji św. Heleny. Kolejny monastyr pochodził z VI wieku. Od XII wieku zaś nad skalną przepaścią zawieszony był grecki klasztor prawosławny. Na jego ruinach został wybudowany w latach 1874 - 1904 prawosławny klasztor św. Jerzego. Na pomieszczenia monasteru wykorzystano zarówno istniejące już groty, jak i te wykute w skale później. Obecny należy do greckiego Kościoła ortodoksyjnego.

Klasztor Kuszenia chroni Grotę Chrystusa. By do niej dość, trzeba przejść wąskim korytarzem w górę pomiędzy skalną ścianą a rzędem cel zbudowanych na skraju przepaści. Samo pomieszczenie jest dość przestronne.





To kaplica z imponującym ikonostasem, a całość wnętrza dopełnia obraz-scena tamtego pamiętnego biblijnego wydarzenia, gdy do Chrystusa zbliża się anioł, a szatan ucieka skulony - ustawiony przy bocznej ścianie. Domyślam się, że jestem już blisko najświętszego miejsca tego sanktuarium.




Przechodzę kilka stopni w górę i mijam drzwi, by dojść do małej kapliczki. To tu, w jej wnęce znajduje się ołtarz, a pod od nim skała. To tzw. Kamień Chrystusa. Pomieszczenia rozświetla tylko kilka lampek oliwnych. Głęboka cisza aż kłuje w uszy. Rozglądam się wokół. Dostrzegam tylko jednego zakonnika i dwoje turystów, którzy klęcząc, z namaszczeniem dotykają Kamień. 



Zanim oddam się refleksji, oglądam wnętrze. Nad skałą znajduje się ołtarz, a nad nim obraz sugerujący, że to właśnie tu siadał Chrystus podczas pobytu na pustyni. Miejsce takie jak to, nie może nie budzić refleksji. Patrząc na pustynię i kamienne skały rodzi się dystans do życia i wszystkiego co z nim związane. W tym miejscu odczuwa się samotność. Ale nie jako wyobcowanie, tylko jako możliwość bycia przed Nim, bez bagażu tego, co zewnętrzne. Tu jestem tylko ja i On. Modlitwa rodzi się więc naturalnie.





Wiem, że tylko patrząc na Niego mogę odnaleźć swoją wewnętrzną jasność, przejrzystość i stanowczość.

Brak komentarzy: