czwartek, 12 czerwca 2014

Więc chodź, pomaluj mi drzwi...

Nie tylko na żółto i na niebiesko.
Możesz użyć całej palety barw, a dodatkowo innych technik – maluj, rzeźb, rób zdjęcia, nagrywaj film, twórz muzykę, pisz.



Potrzebujemy jeszcze oczywiście twojej indywidualnej wizji.



Za całą resztę zapłacimy my – powiedziały władze miasta lokalnemu artyście.



Gdzie są takie drzwi do sztuki?



Otwierają się na portugalskiej wyspie Maderze, a dokładniej mówiąc w dzielnicy Starego Miasta Funchal gdzie stworzono: Arte Portas Abertas, czyli Sztuki Otwartych Drzwi.



Idea malowania drzwi na starówce w Funchal (i nie tylko na niej) sięga 2010 roku, kiedy to hiszpański artysta i fotograf,



Jose Maria Zyberchema, przechadzał się wąską i nieco ponurą wówczas Rua de Santa Maria.



Robił to nie pierwszy raz, a za którymś razem wyciągnął aparat.



Zapytany potem, czemu robi zdjęcia tak smutnym miejscom, odpowiedział: „Fotografuję to, co widzę”.



Rzeczywiście – choć wartościowe historycznie – Stare Miasto w Funchal nie należało jeszcze wtedy do najładniejszych dzielnic, a już na pewno nie do zadbanych.



Ze wsparciem najsłynniejszych lokalnych artystów na Maderze, Zyberchema obronił w urzędzie miasta Funchal swój nowatorski projekt.



Po skierowaniu go do działu turystyki jego realizacja nabrała rozpędu.



Odrestaurowanie i turystyczne uatrakcyjnienie stolicy Madery nie były i nie są jedynymi celami Sztuki Otwartych Drzwi.



Choć rewitalizacja, głównie opuszczonych, ulic i budynków Starego Miasta to już szczytny zamiar sam w sobie,



drzwi pomalowane według tego projektu to przede wszystkim, jak podaje autor projektu, „drzwi otwarte na kulturę i sztukę”.



Mają za zadanie „uwrażliwiać ludzi i wypełniać kulturalno-artystyczną przestrzeń”.



Choć są zamknięte w sensie dosłownym – bo sklep splajtował, bo właścicielowi restauracji się nie powiodło,



bo ktoś postanowił zmienić miejsce zamieszkania – otwarte są dla tych, którzy zatrzymają się przed nimi i pozwolą przenieść w uchwycony na nich świat.



6 kwietnia 2011 roku artysta o polsko brzmiącym nazwisku Marcos Milewski (tak naprawdę Argentyńczyk żyjący w Portugalii)



rozpoczął oficjalnie pracę nad pierwszymi drzwiami – na ulicy Santa Maria, pod szczęśliwym numerem 77.



Trwała ona dłużej niż miesiąc, a wcześniej – 9 kwietnia – pierwsze drzwi, i to dwie pary, ukończył Portugalczyk Gonçalo Martins.



Dziś granice projektu wykraczają daleko poza tę jedną ulicę


(pomalowane drzwi zastałam także w malutkiej miejscowości Machico, około 40 minut jazdy od Funchal).




Każde wrota do innego wymiaru posiadają swojego autora oraz przypisany numer, a także – jeśli jest to możliwe – tabliczkę z tymi informacjami.



W razie jej braku, wszystkie drzwi oraz ich „przetwórcy” umiejscowieni są na interaktywnej mapie na stronie projektu – www.arteportasabertas.com.



W wywiadzie zamieszczonym na tej stronie pomysłodawca Sztuki Otwartych Drzwi wspomina,



że z miesiąca na miesiąc chętnych do uchwycenia swojej artystycznej wizji na kawałku drewna bądź metalu przybywało coraz więcej.



Choć na początku rozbrzmiewały głosy sceptyków – w tym największymi byli nieliczni mieszkańcy Starego Miasta



– i niekiedy wcale nie było łatwo zdobyć pozwolenie na „interwencję” – strona Artystycznych Drzwi podaje, że dziś jest więcej chętnych do tworzenia niż dostępnego materiału. 



Ulice są coraz bardziej kolorowe, a pomysły się nie kończą.



Warto wiedzieć, że swoją wizją (wszelkie techniki dozwolone, w tym 3D, rzeźby, łączenie szkła i metalu, itp.) może podzielić się każdy,



„kto zaoferuje swoją kreatywność miastu Funchal celem rewitalizacji tej bardzo biednej dzielnicy miasta.



Wszystko co trzeba zrobić, to mieć szacunek dla otoczenia i dla innych uczestników”.



Najstarszy ma 65 lat, a najmłodszy 9.



Dziś Stare Miasto w Funchal to dzielnica oryginalna, pełna kolorów, treści i drzwi zapraszających do odkrywania nieznanego.



Początkowo zupełnie błędnie kojarzona z wandalizmem Sztuka Otwartych Drzwi – otwartych na kulturę i sztukę - szybko zyskała poparcie miejscowych i turystów.



Jak wszystkie kilkusetletnie starówki, ta Funchalowska nie jest zbyt duża, a uliczki są wąskie – nie działa to na jej niekorzyść,



a wręcz przeciwnie – tak jak pozornie stare drzwi niosą nowe znaczenia, tak i ona, choć uboga, niesie wielkie bogactwo duchowe i artystyczne.

1 komentarz:

Agnieszka Zielińska pisze...

Niektóre są naprawdę śliczne...