czwartek, 13 czerwca 2013

Rybny targ

Jak to na pustynnych wyspach bywa, głównym źródłem białka na wyspie Sal i na pozostałych Wyspach Zielonego Przylądka są ryby i to, co ocean może zaoferować.
W każdej miejscowości, przy mniej lub bardziej prowizorycznych portach rybacy sprzedają to, co złowili.




Targi, uliczni sprzedawcy oferują różnego rodzaju i wielkości ryby.




Tuńczyk, solandra, barrakuda, dorada i wiele innych ryb, których nazw poza miejscowymi rybakami nikt nie spamięta. 




Spacerując po plaży można spotkać nurków, którzy z radością pokazują to, co udało im się upolować w morskich głębinach.




Kilka razy byłem w małym porcie w miejscowości Palmeiro; tam z zainteresowaniem obserwowałem kobietę, która starała się sprzedać ryby.




Może nie byłoby w tym nic dziwnego, gdy nie fakt, że ryby trzymane były w misce z wodą, oczywiście żeby chronić ten łatwo psujący się towar przed słońcem i wysoką temperaturą.




Za każdym razem kiedy pojawiała się grupa turystów, a to następowało z częstotliwością mniej więcej 20 minutową ryby były wyjmowane z miski układane w rządku i pokazywane turystom.




Oczywiście turyści grzecznie przyglądali się rybkom, robili zdjęcia i odchodzili.




A sprzedająca kobieta zbierała ryby do miski i czekała na kolejną grupę.




Nie widziałem, że któryś z turystów kupił rybę, co też nie jest dziwne, biorąc pod uwagę, że zdecydowana większość z nich przebywa w hotelach oferujących w cenie pełne wyżywienie. 




W Santa Maria - turystycznej stolicy wyspy - jednym z ważniejszych obiektów budowlanych jest molo wychodzące kilkanaście metrów w głąb oceanu.




Każdego ranka okoliczni rybacy wyprawiają się stamtąd na połowy.




Na próżno szukać jednak zacumowanych u brzegu kutrów.




Połowy odbywają się z prostych drewnianych łodzi, z których rybacy wyrzucają do wody sieci.




Wystarczy kilka godzin, by w południe wypełnione rybami łodzie cumowały przy molo. Warto wtedy się tam zjawić.




Nie koniecznie po to, aby kupić świeżą rybę wprost z oceanu, ale aby przynajmniej zobaczyć ogrom bogactwa oceanu i zręczność z jaką ryby są czyszczone.




Ryby oprawiane są na miejscu i czasem molo spływa krwią.




Jednak rybacy zaraz zmywają je wodą zaczerpniętą wiadrami z Atlantyku.




Patrząc na ogromne tuńczyki, z podziwem spogląda się na skromnego rybaka, który potrafił wyciągnąć z oceanu taką wielką sztukę.




Z pewnością jest to owoc wielogodzinnego połowu.

1 komentarz:

FotoTomasz pisze...

Nie wygląda to super estetycznie, a i tak apetycznie :D