piątek, 26 listopada 2010

Chrystus w Świebodzinie

Brazylijczykom aż trudno uwierzyć, że pomnik Chrystusa z Corcovado – symbol Rio de Janeiro nie jest już najwyższym pomnikiem na świecie. Chrystus z Corcovado stracił tytuł najwyższego pomnika na rzecz Chrystusa ze Świebodzina.


Dla pocieszenia Brazylijczyków można tylko powiedzieć, że ten z Rio de Janeiro jest o wiele ładniejszy i spod jego stóp rozciąga się wspaniała panorama. 
Przejeżdżając samochodem krajową trasą S3 (E65) z Zielonej Góry do Gorzowa Wielkopolskiego będziemy przejeżdżać koło 36-metrowego pomnika Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata w Świebodzinie. Budujący pomnik wskazują, że jego wymiary mają dużo wspólnego z symboliką.

Pomnik powstał według projektu Mirosława Pateckiego. Sama figura ma 33 m wysokości czyli tyle ile lat żył Jezus. Doliczyć do tego należy 3-metrową koronę, która symbolizuje 3-letnie nauczanie Chrystusa. Wysokość kopca, na którym znajduje się postać, to 16,5 m; razem daje to 52,5 m. Rozpiętość ramion figury Chrystusa wynosi 25 m. Ciężar monumentu - ok. 470 ton.



Postać Chrystusa z rozłożonymi ramionami skierowana jest w kierunku Świebodzina. Pierwsze prace przy budowie nasypu, na którym stoi pomnik rozpoczęły się w maju 2005 r. Ostatnie elementy największego na świecie pomnika Chrystusa Króla zostały zamontowane 6 listopada br. Głowę i ramiona postaci zainstalowano za pomocą ponad 700-tonowego dźwigu.

Uroczystego odsłonięcia figury dokonano w niedzielę 21 listopada.
  Pomnik wykonany jest metodą natryskiwania betonu w połączeniu z laminatem. Głowa Chrystusa została wykonana z twardego styroduru, a później uzbrojona w stali i pokryta poliestrem - ma 4,6 m wysokości i bez korony waży 3 tony. Korona to stalowa konstrukcja oraz blacha z aluminium pozłacana płatkami szlachetnego metalu. Tors pomnika składa się z dziesięciu elementów o wysokości 2,4 m. Ramiona mają rozpiętość 26 metrów i składają się z 2 pięter torsu oraz 10 elementów ramion, każdy po 1,2 m, ważą 25 ton.


Dłonie zostały wykonane z twardego styropianu a następnie pokryte poliestrem, odbite i uzbrojone w stal. Jedna dłoń ma 3,5 metra długości i waży 600 kg. Liczby wprowadzają w podziw, ale jak na razie, sam pomnik nie wzbudził we mnie specjalnego zachwytu. 

Możliwe ze z czasem, gdy zostanie zrobiona przy nim odpowiednia infrastruktura – droga dojazdowa, ścieżka spacerowa itd., stanie się on atrakcją turystyczną, przy której można odpocząć podczas pokonywanie kolejnych kilometrów trasą S3.

czwartek, 18 listopada 2010

Pustynia Judzka

Pustynia. Słowo to często przywołuje przed nasze oczy piach, upalne słońce, sunące wielbłądy… Jednak nie wszystkie pustynie są takie.
Niektóre z nich, mimo że mają niezbyt duże rozmiary (a może właśnie dlatego), są miejscem skrywającym niebywałe historie i wydarzenia.
Zapraszam na Pustynię Judzką.

Ta górzysta pustynia jest podzielona pomiędzy Izrael a Autonomię Palestyńską. Pustynia biegnie wzdłuż zachodniego brzegu Morza Martwego, stanowiąc wyżynę poprzecinaną głębokimi kanionami. W znacznej części porośnięta jest rzadką trawą, która jedynie w porze deszczowej nadaje się do wypasu owiec. W okresie letnim roślinność jest zupełnie sucha i nie nadająca się do karmienia zwierząt.


Ta przedziwna sceneria Pustyni Judzkiej jest dziełem erozji skał na przestrzeni wielu tysięcy lat, spowodowanej przez zimowe deszcze. Turystów, zwłaszcza zimą, często zaskakują tutaj gwałtowne deszcze. Wyschnięte koryta rzek wypełniają się wówczas spienionymi i rwącymi potokami. Pustynna ziemia bywa twarda jak kamień, toteż niełatwo wchłania deszczowe wody. Szacuje się, że jedynie trzy procent pustynnych opadów wsiąka w ziemię - reszta albo spływa do morza, albo prędko wyparowuje.

Pustynia Judzka na zachodzie wznosi się na wysokości od 800 do 1000 m n.p.m., jedynie na krótkim odcinku 20 kilometrów opada do poziomu 400 m n.p.m., tworząc największą depresję na świecie. Obniżenie terenu tworzy wielkie stopnie, z których każdy kończy się prawie poziomym płaskowyżem o szerokości mniej więcej od 2 - 3 km.  


W tej dzikiej scenerii jednak nadal żyją ludzie w warunkach takich jak przed wiekami. Pod czarnymi namiotami mieszkają beduini. Ci prości pasterze chcą, tak jak ich przodkowie, żyć w wolności i niezależności. Zajmują się przede wszystkim pasterstwem - hodują stada owiec i kóz. Jednak wypasanie zwierząt na pustyni jest niewątpliwie sprawą bardzo trudną.


Począwszy od północno-wschodnich rejonów, Pustynia Judzka ciągnie się na południe wzdłuż zachodniego wybrzeża Morza Martwego. Ma od 16 do 24 kilometrów szerokości. Obejmuje wschodnie zbocza Gór Judzkich aż do brzegów Morza Martwego.


Góry te zatrzymują większą część pary wodnej, unoszącej się znad Morza Śródziemnego. Dlatego na łagodne, lecz gołe stoki wapienne, po stronie wschodniej spada niewiele deszczu. Wyjątkiem są miesiące zimowe: listopad i grudzień. Wyrasta wtedy trawa, co umożliwia wypasanie stad owiec. Rosnąca tutaj trawa nie zieleni się długo. Wschodnie wiatry, wiejące od pustyni, w krótkim czasie zmieniają ją w pożółkłe badyle.


Ze względu na jałowość i brak mieszkańców Pustynia Judzka często była miejscem ucieczki. Biblijny Dawid, który znalazł na niej schronienie, gdy uchodził przed rozgniewanym królem Saulem, opisał ją jako „ziemię zeschłą, spragniona i bezwodną” (Ps. 63,1).  Przez jakiś czas ukrywał się w jaskini, którą mogła być jaskinia Umm Katafa w Wadi Chareitun (wąwozie biegnącym na wschód od Betlejem w kierunku Morza Martwego).


Pustynia Judzka może zaskoczyć bujną roślinnością, np. w En-gedi. Woda sącząca się przez porowate skały wybija się w tej dolinie, ciągnącej się do zachodniego brzegu Morza Martwego, w postaci źródeł i wodospadów. Dzięki temu En-gedi przypomina istną dżunglę o bogatej szacie roślinnej. Można tam znaleźć wiele gatunków kwiatów i owoców. Można też obserwować życie dzikich zwierząt — od borsuka skalnego do kozłów górskich; w rejonie tym występują nawet lamparty!

Na Pustyni Judzkiej w 1943 r. został założony przez żydowskich osadników kibuc Kefar-Ezvon. W czasie wojny 1948 r., Arabowie zniszczyli go, mordując wszystkich jego mieszkańców. Kibuc odrodził się ponownie dopiero w 1967 roku.
Na pustyni Judzkiej znajdują się: grobowce Natana i Gada (praojców dwóch z 12 plemion Izraela); kompleks pałaców i twierdza Herodium, zbudowana w latach 24-15 p.n.e. przez Heroda Wielkiego; twierdza Masada; trzy sadzawki Salomona, skąd rzymskimi akweduktami, aż do początków państwa izraelskiego, zaopatrywano Jerozolimę w wodę; fort turecki z 1540 r.; miejsce odnalezienia w 1947 r. słynnych zwojów, czyli Qumran, oraz liczne klasztory i starożytne monastery.

Podróżując po tym terenie napotkamy liczne izraelskie patrole wojskowe.

Pustynia Judzka zadziwia. Jej tajemniczość i piękno zachęca do medytacji i podziwiania trudno dostępnych miejsc.

środa, 10 listopada 2010

Złota jesień

Wreszcie dotarła do nas złota polska jesień. Drzewa, oblepione żółtymi i czerwonymi liśćmi, zdobią łąki, lasy, drogi… i zachwycają swoim pięknem.


Wystarczy się rozejrzeć jak kolorowo zrobiło się wokół nas. Złotą polską jesień w swoich wierszach wychwalało wielu poetów (wśród nich Julian Tuwim, Danuta Gellnerowa). Z całą pewnością jesienne widoki parków i lasów, mimo zimna i padających deszczy, mają swój niepowtarzalny urok.


Niektórzy mówią, że złota jesień to typowo polska pora roku piękna, choć pod tymi kolorami kryją się inne, ciemniejsze. Wtedy wiatr wieje mocniej, a woda w stawie nabiera ciemnego, ponurego wyglądu. Ludzi ogarnia smutek, melancholia i żal, że nie zobaczą już przelatujących bocianów.




Ale jesień, wbrew pozorom, wygląda najpiękniej wśród wszystkich okresów w ciągu roku. Tak jak gdyby przyroda, nim zgaśnie w mroku późnej jesieni i zimy, chciała raz jeszcze rozbłysnąć wszystkimi barwami. Bo czas to rzeczywiście barwny: liście są jeszcze intensywnie zielone, choć brzozy i topole zaczynają żółknąć.

 W połowie października, jeśli liści nie zwarzy przedwczesny przymrozek, drzewa staną w złocie i czerwieni. W pogodny, słoneczny dzień ten widok nikogo nie pozostawi obojętnym. Kwitną dalie, astry, mieczyki, cynie i róże. Od wybrzeża po wysokie partie gór napotkać można wrzosy, które dały nazwę pierwszemu miesiącowi jesieni.


 Niepozorne krzaczki są o tej porze roku obsypane kwiatkami w różnych odcieniach fioletu, a wśród nich można niekiedy dojrzeć rude rydze albo intensywnie czerwone muchomory.



 W ciepłe południe wrzosy pachną, wabią pszczoły. W sadach dojrzewają jabłka, gruszki i śliwki. Trwa zbiór warzyw - czerwonych pomidorów, pomarańczowej marchwi i dyni, złocistej cebuli, żółtej fasoli, zielonej i czerwonej kapusty, fioletowych bakłażanów... Można by z nich ułożyć tęczę - zabrakłoby jedynie błękitu.

 A jak wszystko pachnie! W ogrodzie koper i seler, majeranek i bazylia. W lesie grzyby. A nad polami i ogrodami unosi się zapach dymu. Bo to pora pieczenia ziemniaków, a także palenia suchych liści i badyli.
Robi się cicho. Coraz mniej ptasiego śpiewu, tylko wiatr i szelest liści pod nogami...



Wiele zwierząt szykuje się do zimy. Wiewiórki, wczesną wiosną wyleniałe i wychudzone, są teraz okrąglutkie, z błyszczącą sierścią i puszystymi ogonkami. Lada dzień zaszyją się gdzieś w dziupli, skąd będą wyskakiwać tylko po zgromadzone wcześniej szyszki i orzechy. Niedźwiedzie, borsuki, chomiki i jeże zapadną w sen zimowy.




Trudno przejść przez park, nie schyliwszy się po lśniące wśród opadłych liści brązowe kasztany. Są też żołędzie i bukowe orzeszki z aksamitnymi wewnątrz czapeczkami. Są modrzewiowe i sosnowe szyszki, klonowe "noski", jarzębinowe korale... Można z nich robić zabawne ludziki i zwierzątka, bransoletki i naszyjniki...



Złote liście brzozy, topoli czy wierzby, pstrokate klonu, brunatne dębu, czerwone gruszy lub głogu warto zasuszyć między kartkami książki albo - jeszcze lepiej - obciążonej książkami gazety i nakleić na sztywnym kolorowym kartonie. Powstanie prawdziwe dzieło sztuki. Można też przyozdobić liśćmi krążek z kalki lub pergaminu i zawiesić taki witraż na szybie.

Jesień to czas magicznych mgieł, bajkowych kolorów i słońca miękko malującego obrazy otaczającego nas świata. Nie oparłem się jej pokusie i powędrowałem w zagubione zakątki bierzwnickich lasów.


Kiedy jesienią wyjdziemy na dwór, zauważymy wiele ciekawych barw. Żółtoczerwonobrązowopomarańczowe liście będą zadośćuczynieniem za to, że już nie ma śpiewających ptaków.